środa, 25 listopada 2015

Rozdział 6.

                                          Rozdział 6.


 Zwykle w soboty wstawała o jedenastej a w przyjazdy matki o ósmej, aby zrobić dla niej śniadanie. Ale jej nie było. Już od dawna uważała, że ich dom jest za duży. Właściwie nie dom a aparapartament. Jak się miało dobrze zarabiających rodziców to w domu się przelewało. Ale nie lubiła tego okazywać. Między innymi dlatego ubierała się tak biednie.
Poszła w końcu zjeść coś porządnego. Przez ten tydzień żywiła się tylko niekonkretnym żarciem. Wrzuciła na patelnię wszystko co jest możliwe do jedzenia i przerzuciła na talerz.
 Około czternastej z pracy przyszedł tata. I razem zamówili pizzę. Jedli śmiejąc się i rozmawiając. Przed szesnastą wyszła do kina.
- Cześć- powiedziała wszystkim
Zdziwiła się, gdy zobaczyła Gośkę. Była ubrana w za krótką spódniczkę, ale za to miała pod kurtką dżinsową marynarkę. Chłopcy wybierali film. Cieszyła się, że nie Gosia, bo pewnie wybrałaby jakąś komedię romantyczną. Wybrali tą drugą. Sensacyjną. Główny bohater nie przypadł jej do gustu, ale wiedziała, że dla blondynki przeszkadza coś całkiem innego. Wuerciła się i kręciła. Przysuwała coraz bliżej Oliwiera, prosiła aby potrzymał ją za rękę, choć nie było się czego bać. Tilm trwał półtorej godziny a Alex myślała, że rozsadzi ją ze śmiechu. Nie akcja, ale ta dwójka. Potem poszli do pizzerii, która znajdowała się najbliżej kina. Alex zamówiła swoją ulubioną pizzę., czyli hawajską. Oliwier poszedł w jej ślady. Siedzieli, jedli i rozmawiali o piłce nożnej. Gośka siedziała cała czerwona ze złości. Po dwudziestej wyszli z restauracji i każdy rozszedł się w swoją stronę. Brunet zaproponował, że ją odprowadzi. Zgodziła się.
-  Ładnie dziś wyglądasz- powiedział
- Dzięki- odpowiedziała, choć wcale tak nue uważała. Miała na sobie zwykłe dżinsy i szarą koszulę z beżowymi łatami na łokciach. Rozpuściła swoje kasztanowe włosy. Najbardziej nie lubiła koloru swoich oczu. Ten szary wydawał jej się wyblakły i ohydny. Zawsze wolała ciemny. Był taki naturalny.
 Szli powoli i rozmawiali o piłce nożnej. Usłyszeli za sobą szelest i się obrócili. Szła za nimi skulona i zła Gośka.
- Czemu nas śledzisz?- spytał Oliwier
- Co?! Ja?! To jakaś bzdura! Właśnie upuściłam soczewkę i jej szukam.- odpowiedziała szybko i odeszła
- Dlaczego mnie odprowadzasz skoro chodzisz z Gośką?
- Ona nie hest moją dziewczyną!- zaprzeczył
- To dlaczego cały czas gada, że ze sobą chodzicie?- spytała
- Bo nie może pogodzić się z tym, że podoba mi się ktoś inny.
Przemilczała to i wrócili do dawnego toku rozmowy. Odprowadził ją do domu i się pożegnali.

                                                                         * * *
 Było niedzielne popołudnie. Alex siedziała z ojcem na kanapie i oglądali razem telewizję. W tyn momencie dostała esemesa.
" Spotkajmy się w parku przy szkole za dziesięć minut. Oli."
Alex niechętnie wstała. Nie chciało jej się iść, ale pewnie miał coś ważnego skoro chciał spotkać się tak szybko. Wyszła z domu i wsiadła do taksówki. Spóźniła się dwie minuty. W parku czekał już Oliwier.
- Cześć- przywitał się a Alex mu kiwnęła
"Co on chciał?"- pomyślała
- Chciałbym się ciebie o coś zapytać- powiedział. Siedzieli na ławce w schludnie przyciętym parku.
"Ciekawe o co?"
- To przyjdziesz jutro na mecz?
"A ten znowu o jednym..."
- Może.
- Tylko, że on...
- Jest w czasie lekcji. Wiem.
- Skąd wiesz?- spytał zaciekawiony
Alex poczuła, że zaczyna się pocić.
- Yyy... przeczytałam na Internecie, żeby wiedzieć- powiedziała pierwsze lepsze zdanie, jakie wpadło jej do głowy.
- Zaciągnąłeś mnie tutaj, w mróz, tylko po to, żeby zadać mi jedno pytanie?!- zirytowała się
- Nie, nie. Po prostu nie mam co robić w domu. Idziemy na czekoladę?- spytał szybko
- Dobrze, ale tylko pięć minut.
Nie siedzieli pięć minut, ale całą godzinę. Bardzo im się dobrze gadało.
- Muszę już iść- oświadczyła
- Czemu?- spytał
"Przecież nie powiem mu, że muszę przygotować się do zawodów. Trzeba coś zmyślić. Myśl Alex, myśl."
- Bo tata do mnie napisał.
- Nie słyszałem żebyś dostała esemesa.
- Bo mam włączone wibracje. Naprawdę muszę już iść. Cześć.

                                                                     * * *
 Właśnie słuchała muzyki i odstresowywała się. Jutro miały być jedne z najważniejszych zawodów. O dziewiątej miała wstawić się pod salą treningową. Już dawno się spakowała. Czekała tylko na jutro.

niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział 5.

                                                              Rozdział 5.       

 Alex po dość wczesnym śniadaniu od razu poszła do szkoły. Spacerowała chodnikiem a słońce rzucało swoje promienie na budynki i drzewa. Gdy tylko weszła na szkolny plac zawołał ją Oliwier. Podeszła do wejścia na halę.
- Zagrasz z nami?- spytał zdyszany
- No sama nie wiem...- nie była pewna co do pomysłu grania przed lekcjami. Ostatecznie jednak stwierdziła, że i tak jej się nic nie stanie jak pokopie piłkę pięć minut.
 Grało jej się świetnie. W czasie gdy zaliczyła świetną asystę zobaczyła całą czerwoną Gośkę siedzącą na trybunach. Domyśliła się, że przeszkadzało jej to z kim gra. Czyli z chłopakami, przez co ona nie mogła wśród nich zabłysnąć. Jednak w tym momencie Gośka zrobiła coś, czego nie można było się po niej spodziewać. Weszła na parkiet i oświadczyła, że będzie z nimi grać. Chłopaki się zgodzili, bo nigdy nie przeszkadzało im, że grają z dziewczyną. Przy pierwszej akcji podali jej piłkę a ona zamachnęła się. Niestety nie trafiła w piłkę, obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i upadła na pupę. Dla Alex zrobiło się szkoda Gośki, która zrobiła się purpurowa jednocześnie z gniewu i rozpaczy i pobiegła do damskiej toalety.

                                                                            * * *

  Byli starsi od niej o rok a zachowywali się jakby byli młodsi od niej. Po tej wczorajszej rozmowie i dzisiejszej grze nie odpuszczali jej na krok. Byli nią zachwyceni. Przynajmniej tak twierdzili. Na dodatek patrzyli na nią jak w obrazek, bo uważali, że takich dziewczyn nie spotyka się często. Zaczynali ją tym trochę irytować. Wiązało to się też z tym, że nie miała jak czytać książek, bo ciągle na nią czatowali. W ramach uwolnienia się od nich wymyśliła, że źle się czuje i poszła do toalety. Odetchnęła z ulgą. To było jedyne miejsce, w którym mogła odpocząć. Usiadła na jej ulubionym parapecie i wyjęła książkę. Długo nie nacieszyła się tą wolnością, bo po pięciu minutach wszedł Oliwier. Ale momentalnie schowała za siebie książkę i podkuliła nogi. 
- Przecież wiem, że czujesz się dobrze. Nie odpowiada ci ich towarzysto, prawda?
- Tak! Mam dosyć ciebie i ich! Tego, że łazisz za mną i ciągle mnie zaczepiasz! Odwal się ode mnie! I nie obchodzi mnie co sobie ubzdurałeś!- krzyknęła i wybiegła.

                                                                            * * * 

 Kiedy szła dorwała ją Jędza. Miała na twarzy ten swój prowokujący uśmieszek, który dodawał jej sporo lat.
- Jeśli myślisz, że ci odpuszczę, to się grubo mylisz- powiedziała i odeszła
Po ciele przebiegł ją dreszcz. Nie znosiła matematyczki, matematyki i wszystkiego co było związane z Jędzą.
Usiadła na ławce, ale zaraz zadzwonił dzwonek. Do sali wszedł fizyk.
 Po szkole od razu poszła na trening. Dwugodzinny. Zresztą ostatnio wszystkie były takie długie. Nic dziwnego, skoro za pięć dni miały byc zawody, na które z niecierpliwością czekała. Po treningu, kiedy wróciła do domu usiadła sama przy pustym, wielkim stole. W kuchni było prawie ciemno. Prawie, bo jedyne światło dawały małe jarzeniówki nad blatami. To było dziwne, bo Alex czuła nieskończoność. Tak po prostu. Jednak szybko przerwała ten stan wyciągając z torby książkę. To była pierwsza typowa młodzieżowa książka jaką czytała. Zwykle wydawały jej się głupie, ale ta była mądra i pouczająca. Nie przypuszczała, że taka może być. Właściwie to nie wie co ją tak ruszyło. W ogóle ostatnio zachowywała się dziwnie.

                                                                            * * *
        Następnego dnia rano wyszła mocno zaspana do szkoły. Przez tę książkę położyła się spać po pierwszej w nocy. Droga do szkoły była długa a mróz jej nie umilał. Szła powoli, kompletnie zmęczona ciągnąc za sobą swoją ulubioną sportową torbę. Wiedziała, że dziś będzie nie do życia. Pierwszą lekcję jakoś przetrwała ale druga to był koszmar. Wiedziała, że Gośka jej nie odpuści. Jednak to co dziś zrobiła przeszła samą siebie.
 Alex siedziała na ławce pod halą, bo mieli mieć wuef. Rozmawiała z jadną dziewczyną z klasy, gdy podeszła do niej Gośka.
- Odczep się od mojego chłopaka!- krzyknęła i wylała na nią całą butelkę wody.
Dla Alex przemókł cały podkoszulek i włosy i w tym grzywka, która przylepiła się do jej czoła. Całą sytuację obserwował z boku Oliwuer. Chyba nie był zadowolny z gestu swojej "dziewczyny" .
- Ściągij tą koszulkę. Jesteś cała mokra- nie zauważyła, kiedy pojawił się obok niej.
- Nie mam bluzki na zmianę- odpowiedziała smutno, bo tak się złożyło, że zapomniała tej specjalnie przeznaczonej na wuef.
Spojrzał na jej mokrą twarz, która była normalna, bo nie rozlała jej się tapeta, któraj na twarzy nawet nie miała.
- Weź moją. Ja mam na zmianę- zdjął przed nią koszulkę i wręczył ją. Alex z pewnym wahaniem odebrała ją z rąk Oliwiera i założyła. Wyglądała trochę śmiesznie, bo koszulka była na nią mocno za duża.
- Dzięki- odpowiedziała cicho i odeszła.
Cały dzień przebiegł spokojnie. Alex po szkole udała się prosto na trening. Hala, na której ćwiczyły była duża. Gdy wychodziła po dwugodzinnych zajęciach minęła się z Oliwierem i jego kolegami.

                                                                 * * *

- Widziałeś tę laskę? Niezła- powiedział Janek
- No założę się, że na zawodach będzie moja- powiedział Oliwier
- Dobra. O ile? Dwie dychy?- spytał Kuba
- Spoko- odpowiedział i przybił z kumplami piątkę.

                                                                 * * *

 Siedziała na kanapie w salonie, jadła brzoskwiniowy serek i tępo gapiła się w telewizor. Leciał jakiś program o operacjach plastycznych. Szczerze mówiąc nawet nie wiedziała co dzieje się na ekranie. Usłyszała dzwonek. Rzuciła opakowanie na stół i poszła otworzyć drzwi. W progu stał Oliwier, Kuba i Janek.
- Cześć- powuedział Kuba i spojrzał na nią dziwnie- Czemu.masz na sobie koszulkę Oliwiera?- spytał
- A sory! Przebiorę się, upiorę ją i na jutro ci przyniosę.- zwróciła się do Oliwiera
- Spoko, nie musisz się śpieszyć
Weszli do salonu i wzięli się za matematykę. I tak po półgodzinie rozmawiali o piłce nożnej. Wyszli od niej po dwudziestej. Dla Alex przypomniało się, że musiała napisać rozprawkę na polski. Męczyła się do późna aż w końcu zasnęła nad kartką.
Był ostatni dzień tygodnia. Piątek. Alex lubiła szczególnie ten dzień tygodnia, mimo że miała matematykę i polski. Właśnie siedziała na korytarzowej ławce gdy podszedł do niej Oliwier ze swoją bandą.
- Hej, pójdziesz ze mną do kina?
- Że co?!- spytała zszokowana
- Znaczy się z nami a potem na pizzę.
- Zobaczę.
- Przemyśl. To jutro o 16.00 pod kinem. Pa.- pożegnał się i odszedł
 Alex wyciągnęła książkę z plecaka i zaczęła czytać. Po pierwszym zdaniu, jakie przeczytała zadzwonił dzwonek. Do sali weszła polonistka.
 Miała proste, blond włosy do ramion. Przewiązała je jakąś szmacianą opaską. Na twarzy miała grubą warstwę tapety i usta podkreślone szminką o kolorze koralowym. Do tego ciuchy w kolorach barwnej papugi. Choć jej były bardziej kolorowe i pstrokate. Miała na sobie wściekle różowy top a na to uciskający ją wszędzie cytrynowy sweterek z wycięciem w serek. Do tego krótka, granatowa spódniczka i różowe szpilki. Zawsze gdy wchodziła do klasy przyciągała wzrok chłopaków z klasy Alex. Jej nie zostawało nic innegi jak czuć się ubogo w jej towarzystwie. Miała na sobie ulubione czarne dżinsy rurki, czarng duży podkoszulek i szarą bluzę. Jej ulubioną. Zresztą nie widziała sensu w ubieraniu się do szkoły jak modelka. Jednak niektóre dziewczyny z jej klasy starały się jak tylko mogły i kładły na siebie kilogramy tapety, ale nigdy nie wyglądały tak dobrze jak Afrodyta. Bo to trzeba było potwierdzić, że wyglądała dobrze. Bardzo dobrze.
 Dzisiaj omawiali lekturę. Alex przeczytała ją już dawno i znała ją na wyrywki. Mogła sobie pozwolić na nieuwagę. "Kordian" nie vył trudny a Alex bardzo łatwo się czytało.
 Nagle dla nauczycielki coś odbiło i wypytała się Alex o całą akcję. Zresztą robiła to często, żeby sprawdzić czy naprawdę się uczy. Jaka ona była naiwna. Może i nie uważała na lekcji, ale i tak wszystko wiedziała. Tak już miała.
"Pójść do kina, czy nie? Oto jest pytanie. Tak ponieważ: dawno nie byłam w kinie, nikt mnie nue zaprasza, ciekawi mnie film, będę mogła pogadać z chłopakami. Nie ponieważ: nie chce mi się, nie powinni mnie za dobrze poznać, zmarnuję tylko czas, wszyscy będą się dopytywać co z nimi robię. Mogę znaleźć jeszcze kilkanaście powodów. Jestem tego pewna. Nie pójdę. A może... Może lepiej pójść, bo uznają mnie za jakąś dzikuskę. A jakby tak zobaczyć... Dlaczego ja o tym myślę?! Muszę się ogarnąć. Koniec!"
                                                                                    * * *

Matma o dziwo minęła spokojnie, ale Alex nie dała się zwieść pozorom. Wiedziała, że prędzej czy później jej coś odwali
 Po lekcjach poszła do domu aby coś zjeść. Od kilku dni żywiła się samymi serkami i sałatkami. Nic porządnego.- ulubione zdanie jej matki. Po dłuższym zastanowieniu chwyciła banana i wybiegła na trening.
Dziś trwał trzy godziny a trener ogłosił ostateczny skład na zawody. Załapało się piętnaście dziewczyn. Ale ona została wymieniona na pierwszym miejscu jako kapitan. Dodatkowo ustalił, że będzie grać jako napastniczka a nie tak jak zawsze w pomocy. Gdy wychodziła z treningu spotkała Oliwiera.
- Cześć- powiedział z szelmowskim uśmiechem i odszedł.
Alex nie odpowiedziała. Im dłużej jej nie kojarzył, tym było lepiej dla niej.Gdy wróciła do domu rzuciła się na łóżko i od razu zasnęła.

 
       

                            

poniedziałek, 16 listopada 2015

Rozdział 4.

                                          Rozdział 4.


  Teraz zaczynał się pracowity tydzień. Do zawodów został tydzień, więc każdego dnia miały treningi. Alex wstała piętnaście po siódmej. Zdąrzyła jeszcze przejżeć notatki z matematyki. Dziś Jędza miała ich pytać a Alex czuła, że to będzie ona. I nie myliła się. 
- Aleksandra Urbańska. Do tablicy.- powiedziała matematyczka
Alex w duchu jęknęła.
- Proszę rozwiąż zadanie, które jest na tablicy- powiedziała swoim okropnie piskliwym głosem.
Niestety przez moment miała pustkę w głowie a jeszcze dzisiaj rano rozwiązywała tego typu równania.
- Skoro ty nie umiesz, to kto ma umieć? To jest jedno z najprostszych zadań. Jeśli nie umiesz ich rozwiązać przynosisz mi hańbę. Niczego nie da się was nauczyć!- powiedziała coraz bardziej podnosząc głos.
Wstawiła dla Alex pałę i uwagę dla całej klasy: "Cała klasa nie umiała rozwiązać prostego zadania dotyczącego funkcji"
Pomyślała, że Jędza jest naprawdę jędzowata, bo już po pięciu sekundach odesłała ją do ławki. Na przerwie podeszła do niej Beata i powiedziała, żeby nie przejmowała się matematyczką. Alex uśmiechnęła się do niej.

                                                                       * * *

- Cześć. Zanim zaczniesz krzyczeć wysłuchaj mnie.- podszedł do niej Oliwier.
Nie odpowiedziała, co uznał za zgodę.
- W następny poniedziałek gramy mecz. Przyjdziesz na niego?- spytał
- W następny poniedziałek... hym... nie mogę... albo mogę- odpowiedziała szybko
- Super- powiedział i odszedł
" W następny poniedziałek ja mam mecz. Właściwie to jest ich kilka, bo to turniej. I to nie byle jaki. A w tym tygodniu zaczynają się ostre treningi. Już się nie mogę doczekać! "
Po lekcjach od razu poszła na trening. Nie chciała się spóźnić. A na dodatek dzisiaj mieli znacznie więcej ćwiczeń. I to również kondycyjnych.. Godzina ćwiczeń i godzina gry.
" Ale na pewno przyjdziesz?"- napisał do niej esemesa, gdy wychodziła z treningu
" No nie wiem... może... Zobaczę."
Odpowiedź przyszła niemal błyskawicznie.
" No proszę... Zależy mi żebyś przyszła"
"Zależy?! On jest naprawdę dziwny. Chyba lepiej będzie jak udam, że mnie tam wcale nie ma. Odwali się przynajmniej. Choć... z nim nic nie wiadomo... Ale może jednak da mi spokój? To by było cudowne! Zero odwiedzin, zero śledzenia. Jednym słowem: spokój!"
                                                                    * * *

 Następnego dnia miała pierwszy polski. Nie znosiła tego przedmiotu, nauczycielki i ogólnie wszystkiego co było z tym związane. Nawet nie zauważyła, kiedy odpłynęła myślami w innym kierunku.
- Panna Aleksandra to chyba mnie nie słucha?- spytała profesorka, składając swoje fuksjowe usta w wąską kreseczkę.
- Że co?- spytała wyrwana z rozmyślań
Afrodyta zadała jej szereg pytań dotyczących omawianego tekstu. Alex czytała go już wiele razy i te pytania były dla niej bardzo łatwe.
- To, że umiesz to nie znaczy, że masz nie uważać- powiedziała poddenerwowana i wróciła do swojego wykładu.
Alex nie zostało nic innego jak wrócić do swoich nieokiełznanych myśli. Polonistka już się jej nie czepiała. I dobrze.
  Po dzwonku Alex wyszła na korytarz. Znalazła akurat jedyną wolną ławkę i na niej usiadła. Czytała już dobre pięć minut, gdy zauważyła cień i na dodatek poczuła czyjś wzrok na sobie.
- Co czytasz?- spytał ją Oliwier.
- Książkę- odpowiedziała chłodno
- A o czym?
- O czymś.
 Nie znosiła jak ktoś przerywał jej czytanie. Na dodatek przyszła jeszcze Gośka, która zaczęła obrzydliwie mizdrzyć się do Oliwiera.
- Dlaczego rozmawiasz z nią skoro jesteś moim chłopakiem?!- spytała zła niebieskooka
- Kto ci powiedział, że ze sobą chodzimy?! Wolę Olusię, niż taką pustą lalkę jak ty- powiedział i odsunął się od niej
- Że co?!- spytały zszokowane Alex i Gośka. Każda z innego powodu.
- To co usłyszałyście- powiedział spokojnie
Jego ton był za spokojny jak na tę sytuację. Alex wstała i szybkim krokiem skierowała się do łazienki. Tam usiadła na niskim parapecie i odetchnęła z ulgą. Wyjęła książkę i dokończyła czytać rozdział. Drzwi damskiej łazienki otworzyły się i wszedł do niej brunet. Usiadł obok Alex na parapecie.
- To co czytasz?- spytał ponownie
Pokazał mu okładkę i wróciła do czytania. Siedzieli tak chyba pięć minut aż Oliwier nie wytrzymał.
- To przyjdziesz?
- Tak... nie... sama nie wiem- jąkała się, bo nie wiedziała jak wyjść z tego bagna, w które się zaplątała. Postanowiła teraz po prostu odejść. I tak zrobiła.

                                                                         * * *

  Widocznie nauczyciele zmówili się aby się na nią uwziąść. Tym razem naszło coś matematyczkę. Uznała, że Alex dawno nie była przy tablicy, co było kompletną bzdurą. Podeszła do tablicy i zaczęła pisać zadanie, które zadała jej Jędza. Trzeba przyznać, że profesorka czepia się wszystkiego. Od strony tablicy, na której się pisze aż po źle zrobione zadanie. Alex zdązyła dotknąć kredą prawej strony tablicy a Jędza juz zdąrzyła rzucic się na nią z uwagami. Zeby było śmieszniej korytarzem przechodził pan Urbański i gdy usłyszał wrzaski wszedł do klasy. Matematyczka momentalnie się uciszyła i zrobiła minę zbitego psa.
- Co tu się dzieje?- spytał
- Mamy matematykę- odpowiedziała "błyskotliwie".
- Czy mogę prosić panią na słówko?
- Ależ oczywiście- odpowiedziała i wyszli
 Rozmawiali kilka sekund po czym wróciła do klasy. Przez minutę, może dwie była spokojna ale później znowu jej coś odbiło.
- Muszę ci znowu wstawić ocenę niedostateczną.- powiedziała pomimo tego, że Alex dobrze rozwiązała zadanie.
- Za co?- chciała znać powód
Jędza znowu zaczęła się drzeć. Miała pecha. Korytarzem znowu przechodził dyrektor. Wszedł do klasy i spytał się o co ta kłótnia.
- Uczennica nie chce przyjąć do wiadomości, że dostała ocenę niedostateczną- odpowiedziała wywyższjącym się tonem.
Wujek Alex spojrzał na tablicę.
- Jeśli się nie mylę to zadanie jest rozwiązane poprawnie
- No tak... nie... tak, jest... sama nie wiem- zaczęła się plątać Jędza
- Proszę poprawić tę pałę na piątkę i po lekcji przyjść do mnie do gabinetu.
Cała klasa zaczęła spoglądać po sobie zszokowana a matematyczka zrobiła to co nakazał jej dyrektor.

                                                                         * * *

  Alex doczołgała się do domu aby zjeść obiad. Zaraz potem poszła na dwugodzinny trening. Była wykończona całym tym dniem. Trening dawał jej odetchnięcie od szkoły, Jędzy i Oliwiera. Niestety po treningu wszystko wracało do normalności. Właśnie leżała na kanapie wpychając w siebie kalorie, gdy usłyszała dzwonek. Tata, który ostatnio często bywał w domu, poszedł otworzyć drzwi. Wpuścił gości do pokoju Alex a ją samą zawołał.
- Kurde!- zaklęła cicho i pobiegła do pokoju.
 Weszła i zobaczyła trzech chłopaków: Oliwiera i jego przyjaciół Kubę i Janka.
- Co wy tu robicie?!- odezwała się po pewnym czasie
- Przyszliśmy na korki. Oliwier nas zaciągnął- powiedział Kuba a Alex zalał krew.
- No dobra. W czym wam pomóc?
- Matma- powiedzieli chórem.
Alex wzięła zeszyt i zaczęła im tłumaczyć. Zobaczyła, że Janek z Kubą rozmawiają zamiast skupić się na tym co ona mówi. Wkurzyło ją to.
- O czym tak rozmawiacie?- spytała
- O parach Champions League- potarł ręce Kuba
- No ciekawie wyszły. Schalke- Real, tak jak rok temu. Borussia z Juventusem. Wyrównana para- Alex zrozumiała, że się zagalopowała, gdy zobaczyła rozwarte usta chłopaków.
Siedzieli tak jeszcze minutę patrząc się na nią dość mało inteligentnym wzrokiem. Oliwier zagadał i wszyscy zaczęli rozmawiać o meczach.
Chłopcy poszli sobie dopiero po dziewiętnastej. Tak im  się dobrze gadało.


niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 3.

                                                                    Rozdział 3.

   Alex wstała równo o siódmej. Wzięła krótki prysznic i poszła zrobić kanapki. W kuchni był już tata. 
- Jak się spało?- spytał. Był już ubrany i pachniał swoją wodą toaletową
- Dziękuję, dobrze. Nie poszedłeś do pracy?
- Nie, córciu. Mam dzisiaj wolne. Może pójdziemy na zakupy?
- Super!- ucieszyła się, bo zakupy z tatą zawsze były świetną sprawą
- Po lekcjach przyjdź prosto do domu.
  Pożegnała się i dała buziaka dla ojca. Poszła do szkoły. Kiedy przeszła kilkadziesiąt metrów poczuła, że ktoś ją śledzi. Wyjęła telefon i zaczęła się w nim przeglądać. To było kompletną ściemą, bo Alex nie miała w zwyczaju takich zachowań, ale dało to skutek. Zobaczyła znajomą sylwetkę. Odwróciła się, ale niekogo nie zobaczyła. Zrezygnowała z dalszych dochodzeń i ruszyła do szkoły. Do dzwonka zostało tylko dziesięć minut.

                                                                      * * *

- Oluś, zaczekaj!- usłyszała za sobą znajomy głos.
- Ile razy powtarzałam ci, żebyś tak do mnie nie mówił!- zdenerwowała się
- Dobrze, nie denerwuj się. Pomożesz mi dzisiaj?
- Nie!
- Nie?
- Nie!- niemal krzyknęła i odeszła.
  Po pierwszej lekcji poszła usiąść na drewnianej, korytarzowej ławce. Oczywiście w tej szkole człowiek nie może usiedzieć pięciu minut w spokoju. Tym razem zaczepiła ją Gośka ze swoją pustą świtą.
- Czy ja mówię niewyraźnie?!- wydęła swoje usta, co mocno wkurzyło Alex.
- O co ci chodzi?- spytała zdziwiona
- Przestań się kleić do mojego chłopaka!
- Do kogo?!
- Nie udawaj, że nie wiesz o kim mówię.Odczep się od Oliwiera!- powiedziała groźnie a jej oczy zwęziły się w wąskie szparki.
- Sam za nmą łazi- odpowiedziała spokojnie
- I ty myślisz, że ci wierzę?!- powiedziała z kpiącym uśmiechem- On nie zadaje się z takim plebsem. Gosia odchodzi- powiedziła i zrobiła swój charakterystyczny ruch rękami.
 Alex poczuła ulgę, gdy Gośka wreszcie sobie poszła.
" Jak ona mnie wkurza! Co ona sobie myśli, że będzie  rozstawiać sobie wszystkich  po kątach?! Głupia blondyna i banda jej sługusek. Zressztą ten Oliwier wcale nie jest lepszy... Łazi za mną cały czas. I ciągle mamy tylko się uczyć. Mam go dosyć! Śledzi mnie. On jest naprawdę dziwny i wkurzający."
                                                                         * * *

  Alex od razu poszła do domu i razem z tatą pojechali do centrum. Przeszli kilka sklepów z ciuchami. Tata uparł się, aby kupić jej bluzę. Zgodziła się. Nie miała wyboru. Potem poszli do empika, ona do młodzieżowego on dla dorosłych. Nie znalazła żadnych wartościowych książek, więc poszła do poezji i kupiła antologię Jacka Kaczmarskiego, na punkcie którego hopla miała ich polonistka. Zobaczyła tatę stojącego przy kasie i kupującego jakąś książkę o Piłsudskim. Odczekała chwilę i wyszli. Uwielbiała robic z tatą zakupy. Pozwalał jej niemal na wszystko. Nie to co matka. Wstąpili jeszcze na drobne zakupy do spożywczego i wrócili do domu.
  Właśnie siedzieli i jedli kolację. Zrobili sobie owocową sałatkę. Jedli a Alex opowiadała dla taty swój nudny, szkolny dzień. Nagle usłyszała dzwonek do drzwi, który w ciągu ostatnich kilku dni znienawidziła. Ciężko wstała i odeszła od stołu. Podejrzewała już kto stoi pod drzwiami. Nie myliła się.
- Cześć, pomożesz mi?- uśmiechnął się rozbrajająco.
- Mówiłam ci, że dziś nie mogę, więc z łaski swojej odejdź stąd!- niemal wykrzyczała ostatnie słowa
- Już, idę sobie. A mogę jutro przyjść?- spytał z nadzieją
- Nie.- ucięła krótko i zamknęła drzwi
 Usiadła przed telewizorem i z nudów zasnęła.

                                                                     * * *

  " Po co ja w ogóle do niej łażę?! Cały czas udaje, że nie ma dla mnie czasu. Wymyśla, że musi gdzieś iść, albo ma jakąś sprawę do załatwienia. Zresztą wcale nie potrzebuję jej pomocy. Nie mam juz ani jednej pały, a łażę za nią jak jakiś pies! Ale idiota ze mnie! W sumie... ona jest lepsza od tej przylepy Gośki, która łazi za mną cały czas, podlizuje się, gapi cielęcym wzrokim. Ona jest jakaś chora! Trzeba się jej w jakiś sposób pozbyć. Tylko jaki? Potrzebny jest jakiś plan.... Chyba już wiem! Gośka zawsze podobała się Kubie... Mogę zaciągnąć ją do jakiejś pizzerii, wziąć ze sobą Kubę... Naprzykład po półgodzinie powiem, że muszę już iść, zostawię ich samych. Gośka na pewno zobaczy jak się on do niej ślini i odlepi się ode mnie. Zresztą Kuba podoba się dziewczynomdziewczynom. Blondyn, niebieskie oczy... Nie będzie mogła oprzeć się jego urokowi. I w taki o to sposób będę mieć jeden problem z głowy. Jestem okropny! Wykorzystywać własnego przyjaciela... No, ale trudno. Taka kolej rzeczy. Pozostał tylko drugi problem..."
                                                                            * * *

  Następnego dnia Alex wstała dość późno i niemal spóźniła się na lekcje. Jej szkoła była dość duża, bo mieściła się przy gimnazjum. Ściany były pomalowane na ohydny żółty. Na korytarzu stały drewniane, długie ławki. Był piątek i jutro miała przyjechać matka. Z tego powodu była wściekła i wszystkie lekcje szybko jej przeleciały. Gdy już je skończyła poszła do szatni. Przebrała się i wyszła. Na dworze zobaczyła wysoką brunetkę o niebieskich oczach. Na nogach miała brunatne botki na niemiłosiernie wysokim obcasie. Miała na sobie kremowy płaszczyk i szalik z rękawiczkami w kolorze butów. Spod płaszcza wystawała krótka, czarna spódniczka. Poznała tą kobietę. Stanęła z otwartymi ustami. To była jej matka. Sama w to nie wierzyła.
- Cześć kochanie!- zawołała ze sztucznym uśmiechem na ustach.
Podeszła do niej i ucałowała. W powietrzu rozniósł się zapach drogich, duszących perfum o nieokreślonym zapachu. Właśnie podczas tej całej szopki ze szkoły wyszedł dyrktor. U matki od razu pojawił się uśmiech na twarzy.
- Witaj Tomaszu- podeszła do wujka i ucałowała go trzy razy.
Dla Alex cała ta scenka zrobiła się żenująca. Myślała, że zaraz zwymiotuje. Matka to chyba zauważyła, bo powiedziała do niego, że muszą się zbierać. Wsiadły do samochodu i pojechały do domu. Droga dla Alex się dłużyła a ich rozmowa się nie kleiła. Matka była na noą zła, że ciągle gra w nogę. Na szczęście dojechały już do mieszkania. Na twarzy matki zauważyła ulgę. Nie rozpaczała z tego powodu. Jej ta rozmowa też była nie na rękę.
 Weszły do wyjątkowo pachnącego domu. Chyba poczuła cynamon, nie wiadomo czemu. Tat już był. Usiedli razem przy stolw i zaczęli jeść. Tata Alex umiał świetnie gotować, ale tylko wtedy, kiedy mu się chciało. Dziś obiad był naprawdę dobry. Chwilę siedzieli w ciszy aż matka zaczęła opowiadać. Gadała coś o jakiś akcjach w firmie. Alex nie wiedziała o co chodzi i raczej nie zamierzała zagłębiać się w temat. Myślała o... No właśnue, o czym myślała? Przez te kilka ostatnich dni nasuwały się jej dość nietypowe myśli. Nagle z rozmyślań wyrwał ją dzwonek do drzwi. Nie zdąrzyła zareagować. Matka była pierwsza.
- Dzień dobry, jest Ola?- spytał nie kto inny jak Oliwier.
Alex zagotowała się ze złości.
- Oluś, kiedy miałaś zamiar przedstawić nam swojego chłopaka?- spytała matka oceniając przy okazji "towar".
- To nie jest mój chłopak! Niestety pomagam mu się uczyć.- odpowiedziała zła
Przeprosiła na minutę rodziców i podeszła do Oliwiera.
- Czy ty jesteś niedorozwinięty?! Mówiłam ci żebyś nie przyłaził!
- Dobrze, już sobię idę- wyszedł
- Czemu nie zaprosiłaś go do stołu?- spytała mama
- Bo mu się śpieszyło. Chciał tylko oddać zeszyt- odpowiedziała i usiadła na swoim miejscu.

                                                                       * * *

- Skoro skończyłaś już jeść, mam dla ciebie prezent.- powiedziała mama
Alex w duchu modliła się, aby to nie była sukienka. Miała ich już ponad dziesięć a żadnej nie włożyła. Jeśli dobrze pamięta to w życiu miała na sobie tylko dwa razy sukienkę. Na komunię i bal w przedszkolu. Miała wtedy pięć lat, więc matka na siłę wsadziła w nią tę sukienkę.
  Teraz podała jej średniej wielkości paczkę. Alex otworzyła jej wieko a w środku była sukienka. Była w kolorze pudrowego różu (ohydztwo) a na niej były tysiące małych, białych kropek. W pasie była przewiązana białą wstążką. Podziękowała ze sztucznym uśmiechem i poszła do siebie.
"Posłuchaj mnie uważnie. Przez cały tydzień nie będzie mnue po lekcjach w domu, więc do mnie nie przychodź, okej?"
"Dobrze"- odpowiedź przyszła błyskawicznie.

                                                                       * * *

Niedziela i sobota minęły dla Alex spokojnie i dość szybko. Matka wyjeżdżała w poniedziałek rano, więc przez tydzień będzie mieć spokój.

niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 2.

                                                                    Rozdział 2.
  Alex czuła, że spóźni się do szkoły. Wstała i sprawdziła godzinę. Za dwadzieścia ósma. Usłyszała dźwięk telefonu.
- Halo?- odebrała
- Cześć, słońce. Wujek prosił mnie abyś przyszła do jego biura przed lekcjami. Najwyżej zwolni cię z pierwszej.
- Dobrze, tato. Pa.
  Żeby tylko się nie spóźnić naciągnęła na siebie ubranie i wybiegła nie jedząc śniadania.

                                                                     * * *

  Zanim weszła do gabinetu usłyszała chłopięcy głos.
- Nie będzie mnie uczyć żadna kujonka!
Energicznie otworzyła drzwi i weszła do środka. Zobaczyła wujka siedzącego na wygodnym fotelu i pochylonego tego samego bruneta co widziała wczoraj. Nawet się nie odwrócił.
- Już jestem.- oznajmiła
- Dobrze. Chciałbym prosić cię, abyś pomogła podciągnąć się w nauce Oliwierowi.
- Ja nie potrzebuje pomocy od jakiejś...- chciał wyrzucić caly żal, ale przestał gdy zobaczył Alex- Dobrze. Mogę się z nią uczyć.
  Dziewczyna usłyszała dzwonek i wyszła z gabinetu. Usłyszała za sobą kroki i przyspieszyła, aby zdążyć na biologię. Zanim zdążył złapać ją za rękęweszła do klasy i jednym ruchem zciągnęła gumkę z włosów.

                                                                   * * *

- E, zaczekaj Aleksandra!- usłyszała za sobą piskliwy głos
Obróciła się i zobaczyła ubraną w spódnicę blondynkę. Nie kojarzyła jej. Dziewczyna podeszła do niej i spytała się:
-Oliwier się wczoraj o ciebie pytał... Uważaj sobie mała, bo on jest mój- powiedzialy karminowe usta
- Jaki Oliwier?... aaa...ten co się wczoraj z nim lizałaś?
- Jak na kujona jesteś bardzo pyskata- odpowiedziała Gośka
- A co ci przeszkadza, że jestem kujonką?!- odpyskowała Alex
- Gosia odchodzi- powiedziała robiąc nieokreślony ruch ręką
  Alex poczuła ulgę, że Gośka odeszła i ciężko usiadła na ławce. Zostały jeszcze trzy lekcje. W tym historia i angielski- jej ulubione przedmioty. Ale i tak miała dosyć dzisiejszego dnia przez Oliwiera i Gośkę, którzy jakby się na nią uwzieli. Poza tym nie lubiła udzielać innym korepetycji.
  Po lekcjach powoli zeszła do szatni. Jak zwykle sama. Powoli się ubrała i wyszła przed szkołę. Poczuła, że ktoś złapał ją za rękę. Odwróciła się i zobaczyła nie kogo innego jak Oliwiera.
- Czego chcesz?- spytała znudzona
- Jak mam przyjść, skoro nie wiem gdzie mieszkasz?
- Nie przychodź w ogóle-wyrwała rękę i odeszła
Oliwier stała jak wryty. Nie przypuszczał, że dziewczyna mogłaby mu odmówić.
- Na kogo tak czekasz?- zagadnął go dyrektor wychodzący z budynku
- W sumie to na nikogo, tylko Aleksandra nie chce dać mi swojego adresu.
- Trzymaj- podał mu lekko wymiętą karteczkę.
Już wiedział, że dzisiaj będzie pod jej domem.

                                                                 * * *

  Alex związała włosy i spięła grzywkę. Naciągnęła dres i zabrała się za lekcje. Zwykle zajmowało jej to niewiele czasu, więc resztę dnia poświęciła na czytanie książki. Była już bardzo wciągnięta w treść, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Odruchowo rozpuściła włosy i poszła otworzyć. W drzwiach zobaczyła Oliwiera. Dosłownie zamurowało ją.
- Co chcesz?- spytała- A zresztą... skąd masz mój adres?!
- Dyrektor mi dał. To pomożesz mi?
"Wredny jest ten mój wujek. Jak mógł mi to zrobić?!"
- No dobra. Wejdź i usiądź a ja zaraz przyjdę.
  Usiadł na kanapie, ale zauważył otwarte drzwi. Cicho podszedł i je otworzył. To był niby zwykły pokój nastolatki. Nie, zwykły on nie był. Nad biurkiem wisiała półka pełna pucharów i dyplomów. Podszedłi przeczytał napis.
"Za zajęcie I miejsca  w turnieju żeńskiej piłki nożnej"
"Nieźle"- pomyślał
Usłyszał skrzypnięcie drzwi i szybko pobiegł do salonu.
- No to z czym masz problem?- spytała
- Z biologią, historią i angielskim- odpowiedział niepewnie
- Boże, jaki z ciebie cienias.
- Uważaj, co mówisz.
-Dobrze. Wyciągaj zeszyt i zaczynamy.
  Po półgodzinie Aleź czuła się jakby przebiegła maraton. Godzinę później powiedziała mu, że źle się czuje, tylko po to, aby się go pozbyć.
- Może powtórzymy jeszcze jutro?
- Tak, tak.- odpowiedziała odruchowo
Myślała, że zaraz wyrzuci go z mieszkania. Na szczęście sam wyszedł.
"Co on sobie myśli, że może przyjść do mojego domu a ja mu zawsze pomogę?! Co ja siostra miłosierdzia jestem?! Zresztą... ciekawe co robił w moim pokoju? Podglądacz."
  Spojrzała na zegarek. Była dziewiętnasta. Właśnie powinien wrócić tata. Otworzyła lodówkę, wyjęła sałatę i marchewkę. Zrobiła jedną z prostszych sałatek, aby tata mógł zjeść coś świeżego. Sama zaś poszła się wykąpać i skończyć czytać to, co chamsko przerwał jej brunet. Po dwudziestej trzeciej poszła spać.

                                                                        * * *

  Alex specjalnie wcześnie wstała. Miala zamiar pojechać do wujka i porozmawiać na poważnie. Dziesięć minut po siódmej poszła na przystanek i pojechała na drugi koniec miasta.
  Zapukła do drzwi dużego mieszkania. Otworzył jej wujek ubrany w gustowny, bordowy szlafrok- zapewne z jakiegoś markowego sklepu.
- Alex?! Co tak wcześnie? Podwieźć cię do szkoły?- spytał zaspanym głosem
- To przy okazji, ale muszę z tobą o czymś porozmawiać.
- Dobrze, wejdź.
Poszła usiąść na wygodnej i za dużej jak na to pomieszczenie kanapie.
- Dlaczego dałeś adres Oliwierowi?- spytała
- Miałaś mu pomóc w podciągnięciu się w nauce- przypomniał jej
- Ale nie musiałeś dawać mu adresu! Mogliśmy uczyć się w bibliotece.
- Oj, nie dramatyzuj Alex.
- No dobra... A co się dzieje z tatą? Wiecznie go nie ma w domu.
- Mówił mi, że ma dużo roboty w pracy. Trzeba zwalniać pracowników...
- Mhm... masz może wodę?
- Weź sobie szklankę i nalej. Na stole leżą też kanapki, możesz wziąć jedną.

                                                                        * * *

  Wujek zaproponował, że ją podwiezie, więc nie zostało jej nic innego jak się zgodzić.
- Dzięki, wujek.
Wysiadła z samochodu i poszła prosto do szkoły. Przeszła obok boiska, na którym chłopcy grali w nogę.
"Och, jakby tak pograć teraz w nogę... ale muszę wytrzymać jeszcze te pare godzin."- pomyślała i weszła do szkoły. Nie wiedziała, że w tym czasie stała się tematem rozmowy chłopaków.
- Ej stary, co to Olka przyjechała z dyrkiem do szkoły?- spytał Oliwier
- Nieźle... co to jakiś pedofil, czy co?
- Nie wiem stary. Lepiej grajmy dalej.

                                                                       * * *

Dzisiaj lekcje dla Alex ciągnęły się niemiłosiernie. I do tego cały czas myślała o tacie. Właśnie siedziała na nudnym polskim, gdy poczuła, że przyszedł do niej esemes. Spokojnie wyjęła telefon i przeczytała.
"Cześć kochanie, przyjeżdżam na weekend. Kocham. Mamusia."
" O litości! Jeszcze ona! Oczywiście musi przyjechać! Nagle stęskniła się za ukochaną rodzinką, której nie widziała pół roku. Na święta nie przyjechała, ale oczywiście teraz musi! Mam jej dość! I pewnie znowu przywiezie mi jakąś kwiecistą sukieneczkę, której nie da się nosić, bo jest za obcisła. No i oczywiście będzie gadać jak to jestem złym dzieckiem i tylko sobie życie marnuje piłką nożną. Okropność!"
 Nastrój jej się jeszcze bardziej pogorszył. Ciężkim krokiem przeszła przez korytarz.
- Cześć Oluś! Pouczymy się dzisiaj razem?- zaczepił ją Oliwier z szelmowsmik uśmiechem
- Nie mów tak do mnie!- powiedziała wściekła- Nie mam dziś dla ciebie czasu. Jestem zajęta.- warknęła
- Kim jest ten szczęściarz?- spytał z ironią
- Na pewno nie ty. Odwal się i daj mi święty spokój!
  Odeszła energicznym krokiem już bardzo wściekła a dzień jeszcze się nie skończył. Jedynym pozytywnym akcentem tego dnia miał byc trening. Odeszła, ale poczuła, że ktoś łapie ją za rękę.
- Oluś, poczekaj. Chcę pogadać.
- Po pierwsze puść moją rękę, podrugie mam na imię Alex a po trzecie- odwal się!
- Mmm... lubię takie niedostępne.
- Spadaj lamusie.
Poczuła, że dociska ją do ściany i mówi ściszonym głosem.
- Uważaj na słowa, Oluś- spojrzał jej głęboko w oczy i odszedł
- Alex, nie Oluś!- krzyknęła za nim, a słowa zawisły w powietrzu.

                                                                         * * *

  Po powrocie do domu właśnie szykowała się na trening. Postanowiła wziąć porządny prysznic. Wzięła dres i weszła do wanny. Wyszła po 15 minutach i uświadomiła sobie, że musi wyjść. Zarzuciła kurtkę i wybieła. Weszła na halę punktualnie o piętnastej. Zaczęły od podań, potem kopały karne i wolne aż w końcu podzieliły się i zaczęły grać.
  Kiedy skończyły trening szła do szatni i minęła się z Oliwierem. Nie poznał jej. I dobrze.

                                                                         * * *

Oliwier właśnie szedł na trening, który przed chwilą skończyły dziewczyny. Kilka razy już na nim był i nie zobaczył nikogo ciekawego. Jednak teraz mijał dość ładną dziewczynę, której nie znał.
- Cześć, jestem Oliwier, a ty?
 Dziewczyna nie odpowiedziała i uciekła do szatni. Nie dziwiło to jego. Większość dziewczyn uciekało na jego widok.
"Niezła laska. Tylko jak ja mogłem jej wcześniej nie zauważyć. Musiałem byc chyba ślepy. Na następnym treningu będzie moja"
Źle pomysłał, bo Alex nie jest tak jak inne dziewczyny i nie potrzebuje żadnego faceta.

                                                                        * * *

 Otworzyła drzwi i zobaczyła tatę. Podbiegła do niego i przytuliła się. Ostatnio tak rzadko się widywali. Zjedli razem kolację a dokładniej hawajską pizzę, którą zamówił w pizzerii. Siedzieli tak dłuższą chwilę aż odezwała się Alex.
-  Wiesz, że mama przyjeżdża w weekend?
- Wiem, pisała do mnie- odpowiedział- Trzeba będzie ogarnąć...
Przerwał mu dzwonek do drzwi. Alex poszła je otworzyć. Zobaczyła Oliwiera i od razu je zamknęła. Nie miała zamiaru mu pomagać. Mogła wyjść przy tym na jędzę, ale w żadnym wypadku go nie będzie uczyc.
- Kto to był?- spytał ją tato, gdy usiadła przy stole
- A nikt ważny.
Usłyszała dźwięk sygnalizujący przyjście esemesa.
"Potrzebuję pomocy z bioli"
"Skąd masz mój numer?!"
"Dyrektor mi dał"
W duchu zaczęła wyklinać swojego wujka. Podeszła do drzwi i otworzyła je. Oczywiście stał w nich cały czas Oliwier.
- Wejdź- rzuciła z niechęcią
- Dzięki- uśmiechnął się, po czym zauważył ojca Alex- Dzień dobry... yyy... panie dyrektorze?
- Haha- zaśmiał się- chyba pomyliłeś mnie z moim bratem.
- Nasz dyrcio jest wujkiem Oli?!
- Nie podniecaj się tak- zgasiła go- Zacznijmy w końcu tą naukę.
Weszli do zielonego gościnnego pokoju. Alex specjalnie nie poprowadziła go do swojego, bo nie chciała, żeby zobaczył jej puchary i dyplomy za przeróżne zawody. Poszło jej nawet szybko i to ją ucieszyło, bo w końcu mogła się go pozbyć. Miała nadzieję, że przez tydzień będzie mieć spokój. Wkurzał ją tylko fakt, że ma jej numer telefonu.
Poszła do swojego pokoju i zaczęła czytać książkę. Po 10 minutach zasnęła.



sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 1.

                                                                     Rozdział 1.

  Alex właśnie czytała książkę. Była to jej ulubiona a czyta ją już chyba dziesiąty raz. Co do książek. Nienawidziła tych o miłości, szczególnie tych, w których przystojniak zakochuje się w zwykłej dziewczynie. Dla niej to było niemożliwe. Po prostu bzdura. 
  Aktualnie w czytaniu nawet nie przeszkadzał jej hałas w szkole a każdą przerwę spędzała w ten sam sposób. Wlaśnie zadzwonił dzwonek i razem z innymi uczniami weszła do klasy. Kroku dotrzymała im również ich 40-letnia polonistka, która uwielbiała zakładać krótkie sukienki. Kiedy Alex popatrzyła na jej wściekle różowż spódnice i prawie przezroczystą koszulę poczuła, że robi się jej niedobrze. Zresztą nauczycielka nie raz się tak ubrała. Gdy odyktowała temat Alex od razu się wyłączyła. Nie miała zamiaru słuchać jej nudnego wykładu.
  Po zakończeniu lekcji zeszła samotnie do sztni. Od pół roku chodziła do tej szkoły, ale nie zdąrzyła się z nikim zaprzyjażnić. Właściwie to nawet było jej na rękę, bo nie musiała za sobą nikogo ciągać. Naciągnęła buty i zarzuciła kurtkę, po czym wybiegła szybko ze szkoły kierując się prosto do domu. Wystarczały jej koleżanki z klubu.

                                                                        * * *


  W domu znalazła się po piętnastu minutach. Wiedziała już, że się spóźni, więc tylko napisała kartkę, że idzie na trening i wybiegła z domu. Na szczęście spóźniła się tylko pięć minut.
  Weszła na halę i dołączyła do dziewczyn na rozgrzewce. Razem z Aśką zaczęły kopać piłkę. Lubiła być z nią w parze. Aktualnie wszyscy skupiali się teraz na zawodach, do których zostały tylko dwa tygodnie, więc każdy ciężko pracował. Po ciężkiej rozgrzewce podzieliły się na dwie drużyny. Jak zwykle zostala wybrana pierwsza. Wszyscy uważali, że jest najlepsza choć ona twierdziła, że gra przeciętnie. Drużyna Alex wygrała, w końcu była kapitanem. Po treningu wzięła szybki prysznic. Ogarnęła się i zajrzała do torby, ale nie znalazła tam swojego telefonu. Pomyślała, że musiała zostawić go w szkole. Zarzuciła byle jak kurtkę, złapała torbę i wybiegła w stronę budynku nauczania. Zatrzymała się przy jednych z dzrwi do klasy, w której miała ostatnia lekcje. Otworzyła drzwi i stanęła jak wryta.
  Zobaczyła blondynkę miziającą się do bruneta. Najwyraźniej ją usłyszeli, bo zwrócili głowy w jej stronę. Powiedziała tylko cicho "sory", chwyciła telefon i szybkim krokiem wyszła z sali a następnie ze szkoły. Nie zauważyła, że chłopak chciał za nią ryszyć, ale zrezygnował. Zapięła kurtkę i spacerkiem wróciła do domu.
                                                                        
                                                                         * * *

- Kto to był?- spytał się Oliwier.
- Zaczekaj chyba ją kojarze... hm... a już wiem! taka kujonka, siedzi w pierwszej ławce... Aleksandra ma na imię... chyba.- odpowiedziała Gośka
- Po co ona tu przyszła?- zapytał
- Skąd mam wiedzieć?! A zresztą... co się nią tak interesujesz?
- Nieważne- odpowiedział- Muszę już iść.
" Taka ładna... czemu jej wcześniej nie zauważyłem? Aleksandra... ładne imię. Ola, Olusia, Oleńka. Pięknie. Przynajmniej nie wygląda na pustą lalę, jak Gośka."
Założył kurtkę i poszedł do domu.

czwartek, 5 listopada 2015

Na początek...

   Okej... To chyba trzeba się przedstawić? Albo lepiej wam tego oszczędzę XD. Stworzyłam tego bloga razem z przyjaciółką, żeby umieszczać tu naszą książkę ;). Tak, wiem...powiecie pewnie teraz, że dużo jest takich co piszą..., ale my to piszemy dla zabawy. Możecie to komentować, bo po to tu umieszczamy. A teraz zapraszam Was do poznania serii o Alex XD