wtorek, 8 grudnia 2015

Rozdział 8.

                                                Rozdział 8.

 Obudziła się z potwornym bólen głowy i gardła. Nic dziwnego skoro wyszła na balkon bez szalika. W duchu na siebie przeklnęła. Nie było mowy o wyjściu do szkoły. Za bardzo ją wszystko bolało. Zadzwoniła do wuja i poprosiła, aby załatwił jej zwolnienie z dzisiejszych lekcji. Zrozumisł.
 Na nic nue miała dziś ochoty. Książka leżała na tym samym miejscu co wczoraj. Nie chciało jej się nawet po nią wstawać. Sięgnęła po to, co było najbliżej. O dziwo był to album rodzinny. Kompletnie nie wiedziała co robił na szafce nocnej. Były tam zdjęcia tylko do momentu kiedy osiągnęła trzynaście lat.
"Ola- pierwszy dzień w nowym domu."- głosił pierwszy podpis pod zdjęciem. Właśnie teraz zaczęła żałować, że nie ma normalnego rodzeństwa w postaci brata, z którym mogłaby spokojnie porozmawiać. Albumem też rzuciła o szafę. Za bardzo ją irytował. Upadł w tym samym miejscu co książka.
 Wskoczyła w ubranie, opatuliła się szalikiem i wyszła. Wuedziała, że powinna zostać w łóżko, ale nie mogła. Na ulicy leżał świeży śnieg, nie odgarnięty dokładnie przez służby drogowe. Alex szła dość pustym chodnikiem, rozglądając się na ludzi. Było niemal pusto. Ze słuchawek niosła się piosenka. To było dziwne, ale słuchała hymnu Champions League, który zawsze podnosił ją na duchu. Poszła do piekarni i kupiła pięć bułeczek cynamonowych. Oczywiście wszystkie zamierzała zjeść sama. Wyszła i skierowała się prosto do kawiarni. Zamówiła sobue gorącą herbatę i ogromny kawałek szarlotki. 
"Przytyję. Będę gruba. Wszyscy będą mieć powody, żeby mnie nie lubić. Wtedy będę samotna, pusta i wolna. Nie będę do niczego zmuszana, będę omijana szerokim łukiem. Lepiej być grubym... Bo jaj można warzyć niespełna pięćdziesiąt kilo przy metrze siedemdziesiąt?"
Doszło południe. Nie zauważyła kiedy ten czas tak szybko minął. I dobrze. Kiedy w końcu będzie jutro?

                                                                    * * *

Następnego dnia rano czuła się już lepiej. Szybko wstała, zjadła śniadanie i wyszła do szkoły.
Szła powoli, bo nie śpieszyło się jej za bardzo. Miała jeszcze dużo czasu. Zeszła do szatni i powoli się przebrała. Przypomniała sobie, że nie wzięła ze sobą książki. Przez to nie wiedziała teraz co będzie czytać na przerwach. Zanudzi się na śmierć.
 Matematyczka chyba dowiedziała się o ich sukcesie, bo była dla niej wyjątkowo miła.
"Lizuska- pomyślała Alex- gdy przychodzi co do czego nagle robi się najmilszą nauczycielka. Pyta się jak tam po meczu.. Co za żmija. Dwulicowa, wredna baba. Obśglizła lizuska. Za kilka dni znowu będzie taka jak dawniej."
- Cześć- zobaczyła cień i stwierdziła, że to Gośka.
- Czego chcesz?! Jak widzisz nie ma tu ze mną Oliwiera, więc się odczep.- powiedziała chłodno Alex.
- Wiem, że go tu nie ma. Nie jestem ślepa.
- To co chcesz?
- Żebyście się pogodzili.
- Że co?!
- To co usłyszałaś. Oliwier chodzi smutny a jak on to i mój Kubuś- powiedziała
- Twój Kubuś?!- myślała, że już dzisiaj już nic więcej jej nie zaskoczy.
- Radzę wam, pogadajcie ze sobą.
- Przepraszam, ale muszę już iść.

                                                                              * * *

 Po lekcjach poszła do domu. Ucieszyła się, że był tata. Musiała komuś wszystko opowiedzieć.
- Tato, mogę ci coś opowiedzieć?
- Proszę- powiedział i zaprosił ruchem ręki
- Była sobie pewna dziewczyna, która uwielbiała grać w piłkę nożną. W jej szkole nikt nie wiedział o tej pasji. No i nie miała żadnych przyjaciół. I pewnego dnia spotkała chłopaka.... Jeny, opowiadam jakby to była jakaś komedia romantyczna... Okazało się, że musi udzielać mu korków z matmy i bioli. No i przychodził do jej domu. I gdy wszedł do jej pokoju zobaczył półkę pełną pucharów i dyplomów. I tak mijały kolejne dni. Wszystkie pod pretekstem dodatkowych lekcji. Wszystko było w miarę okej, dopóki nie przyprowadził swoich kolegów. Zamiast nauką zajmowali się rozmowami na wiadomo jaki temat. Wiesz, najdziwniejsze jest to, że on ją kilka razy mijał w klubie, ale nie poznał. Byli paczką w kinie, razem w parku. Wszystko było mawet dobrze dopóki nie nadszedł dzień zawodów. Gdy podczas rozdawania dyplomów zostało wyczytane jej nazwisko. Bardzo zdziwił go ten fakt i o to się pożarli. Twierdził, że ona go okłamała. Po czyjej stronie leży wina?- zapytała nagle
- Myślę, że leży po obu stronach. Skąd wytrzasnęłaś taką historię? Jakiś serial oglądałaś?
- No ciś ty, tato! Ale nie to ważne skąd ona, tylko co teraz powinni zrobić?
- Słońce, sama dobrze wiesz...- wziął do rąk poranną gazetę.
Alex obróciła w dłoniach zimny już kubek z herbatą.
- A ty wiesz, że mama przyjeżdża w piątek?
" Znowu?! Co ona sobie myśli, że po pół roku niezainteresowania Alex przyjmie ją z otwartymi ramionami?! Nie ma co robić w tych swoich Stanach? Co ona sobie myśli?!"

                                                                           * * *
 Następnego dnia obudziła się dość późno i musiała szybko zbierać się do szkoły. Po pierwszej lekcji siedziała spokojnie na korytarzu i czytała książkę. Niestety ta sielanka musiała się kiedyś skończyć. Podeszły do niej Klony. Tak właśnie nazywały się przyjaciółki Gośki. A dlatego tak, ponieważ wszystkie wzorują się na swoim guru. Nie tylko wyglądem, ale i też charakterem. Do tego były głupie i obsesyjne.
- Niby taka cicha woda. Siedzi sama, czyta książkę- powiedziała jedna.
- Czego chcecie?
- Gośka to nasza przyjaciółka!
- Co mnie to obchodzi?- prychnęła Alex
- Nie zaczepiaj jej. Należysz do pospólstwa i masz z daleka trzymać się od nas.
 Chyba niektórym w jej liceum zdawało się, że społeczeństwo w szkole jest podzielone na kasty. Nie obchodziło ją do jakiej warstwy należy w przeciwieństwie do niektórych. To było żałosne.
- Nawet nigdy nie zamierzałam się z wami przyjaźnić- odpowiedziała - I do niczego mnie nie zmusicie.
- Właśnie, że tak Malutka!
- Nie mów do mnue Malutka!- krzyknęła
Wtedy z pokoju wyszedł wuefista. Trzeba wspomnieć, że w oczach prawie wszystkich dziewczyn jest przystojny. Klony jakby całkowicie zapomniały o Alex i pobiegły za profesorem.
 Nie obchodziły ją dziewczyny, Gośka, Oliwier i jego koledzy, bo już od dawna dla niej nie istnieli. Przez te wszystkie problemy popadła by pewnie w depresję, gdyby nie treningi. Miała czym zająć swoje myśli. Niestety trwał tylko godzinę, ale dla Alex nie ważne ile, ważne, że jest. Czuła się tak jak na początku roku szkolnego. Zero przyjaciół, samotne przerwy, ukochane treningi, czytanie książek.

                                                                      * * *
 Był piątek. Od dnia, kiedy dowiedziała się, że matka przyjedzie Alex była zła. Musiało stać się coś złego albo odezwał się w niej instynkt macierzyński, bo w innych przypadkach nie przyjeżdżała. Ale do jej odwiedzin zostł jeszcze cały dzień, choć może tylko dzień? Alex musiała wstać o szóstej, żeby wyrobić się ze wszystkim. Miała na dzisiaj wręcz doskonały plan udobruchania matki aby już tak często nie przyjeżdżała. Cały plan zaczynał się od pochowania wszystkich plakatów piłkarzy, a było tego sporo. Pokój wyglądał inaczej, ale to tylko na trzy dni. Następnie wyjęła z szafy mocno wygniecioną sukienkę od matki. Musiała sięgnąć po żelazko i porządnie ją wyprasować. Zahęło jej to ponad godzinę czasu. Po siódmej wzięła się za przygotowanie do wyjścia.
 Już na pierwszej przerwie dorwała ją Gośka.
- Alex! Zaczekaj!- krzyknęła za nią.
- Co chcesz?
- Proszę cię, pogódź się...
- Dlaczego mieszasz się w nie swoje sprawy?!- przerwała jej
- Uważaj, jak mówiisz do starszych. Piza tym to też są moje sprawy, bo Kuba jest mega nieszczęśliwy.
- A co mnie obchodzi jedo mastrój?
- Ale z ciebie egoistka.
- Sory, poniosło mnie.
- Nieważne, ale powtarzam ci to już chyba trzeci raz, żebyś pogodziła się z Oliwierem, bo cała nasza czwórka na tym cierpi.
- Przyznam ci rację, ale nie zamierzam rozmawiać z tym idiotą- powiedziała i poszła pod salę.
 Polonistka dzisiaj ubrana w skórzane, obsiłe legginsy, weszła do sali. Całości jej stroju dopełniał również obcisły top. Jedynym kolorowym elementem jej stroju był fuksjowy żakiet. Alex nigdy nie wiedziała co tak wkurzało ją w tej kobiecie. Może te ciuchy? Ale profesorka jakby nigdy nic zaczęła prowadzić lekcję tym swoim nudnym, bezbarwnym głosem. Od razu się wyłączyła.
 Po lekcjach ruszyła prosto do domu. Miała jeszcze do dokończenia swój plan. Weszła do pokoju i wszystkie sportowe gazety zakryła kocem. Na wierzchu położyła lekturę i jakieś stare książki, które znalazła w piwnicy. Wzięła się za przyrządzenie jakiejś przekąski.. Zrobiła sałatkę i uznała, że tyle wystarczy. Matka i tak była na wiecznej diecie. Założyła na siebie dość ładną koronkową sukienkę. Mimo to poczuła się w niej sztucznie. Pięć minut później otworzyły się drzwi przes które weszli rodzice. Doznała szoku, gdy zobaczyła jak Alex jest ubrana.
- Dziecko, ty się dobrze czujesz?
- Tak, mamusiu. Proszę usiądź- powiedziała grzecznie.
Usiedli i zabrali się za jedzenie sałatki. Zauważyła, że tata przyniósł chińszczyznę. Nie wiadomo czemu trzy pudełka. Przecież matka i tak nie będzie jeść.
Matka ruszyła się jeszcze do pokoju Alex i rozejrzała się.
- Jestem z ciebie dumna, córeczko- powiedziała a Alex myślała, że zwymiotuje od tej słodyczy.
     
                                                                        * * *

 W sobotę plan przebiegł doskonale. Matka chyba na serio uwierzyła, w tę cudowną "przemianę" Alex. Aby to uczcić poszły na shoping. Alex nie dawała po sobie nic poznać. Była twarda. Wiedziała, że wszystko przetrzyma, aby mieć kilka miesięcy spokoju.
 Ten dzień mijał dla Alex bardzo wolno, ale w niedzielę po sobocie została tylko sukienka i kilka innych szmat kupionych przez matkę. Właśnie jedli razem obiad. Alex specjalnie założyła nowe ciuchy. Sukienka była morskiego koloru z dłuższym tyłem. Nie nadawała się na zimę, ale nie mogła jej tego powiedzieć. Chyba w ramach jeszcze jednego prezentu przyrządziła obiad, co zdarzało się bardzo rzadko.
 Siedzieli sobie i dyskutowali, kiedy matka oglosiła "super" newsa.
- Za pół rokh wracam na stałe do Polski.- Alex uśmiechnęła się sztucznie a w myślach wymyślała wszystkie złe słowa na tę sytuację. Na szczęście wybawił ją dzwonek do drzwi. Podeszła do nich a w progu ujrzała nie kogo innego jak Oliwiera. Momentalnie je zamknęła i wróciła do stołu. Dzwonek do drzwi zadzwonił jeszcze sześć razy.
- Kto to?- spytała matka
- Garnki chcą nam sprzedać.
Gdg już zjadła swojego sojowego kolteta poszła do pokoju. Gdy spojrzała przez okno zobaczyła Oliwiera. Wrzasnęła.
- Co jest?- krzyknął tata z kuchni.
- Zobaczyłam tylko pająka- odkrzyknęła.
Oliwier zastukał w szybę, aby otworzyła mu drzwi od balkonu. Zrobiła to, o co prosił.
- Co chcesz?- spytała chłodno
- Ty w sukience?! Przepięknie wyglądasz.- wyciągnął w jej stronę dłoń.
- Łapy precz!- powiedziała i uderzyła go w rękę.
- Chciałem cię przeprosić.
- A co sumuenie cię gryzie Oliwierku?- dodała kpiąco.
- Nie powinienem był na ciebie krzyczeć, a ty kłamać.
- Fakt.- potwierdziła.
- To co wybaczysz mi?
- Nie wiem. Może... kiedyś... tak.- odpowiedziała.
Z radości przytulił ją i podniósł.
- Puść mnie- syknęła.- Co cię tak tknęło?
- Kuba z Gośką mnie męczyli.
- Widziałam- odpowiedziała Alex.- Musisz już iść.
- Nie muszę.
- Musisz.
- Tak.
- Nie.
Sprzeczali by się tak chyba jeszcze kilka minut gdyby nie matka Alex.
- Czy ktiś u ciebie jest?- Alex kazała schować się Oliwierowi do szafy.
Weszła do pokoju.
- Rozmawiałam przez telefon.
- Aha- odpowiedziała i odeszła.
Chłopak wyszedł z szafy, uścisnął jeszcze raz Alex i wyszedł przez okno.
- Czemu otwierasz okno?- usłyszała głos z salonu.
- Jakoś tak gorąco mi się zrobiło.
 
                                 

wtorek, 1 grudnia 2015

Rozdział 7.

                                       Rozdział 7.

  Tej nocy nie mogła spać. Emocje i nerwy zżerały ją od środka. Cały czas myślała o jednym: "Trzeba to wygrać!".
 Od szóstej chodziła po domu patrząc nieprzytomnym wzrokiem. Nawet tata spał a on był raczej osobą, która wcześnie wstaje. Na śniadanie zjadła pięć kanapek, co było mocno do niej nie podobne.
- Tato, trzymaj kciuki- powiedziała, gdy zszedł na śniadanie
- Dobrze córuś. I od razu po zawodach zadzwonisz do mnie, aby zdać relację.
- Dobrze. Ja już chyba idę. Pa- uśmiechnęła suę i wyszła.
  Była dopiero ósma. Szła powoli. Jedyny dźwięk jaki słyszała, to skrzypiący śnieg pod jej butami. W połowie drogi weszła jeszcze do piekarni aby kupić swoją ulubioną cynamonową bułkę. Nie śpieszyła się. Na ulicy było pusto, bo wszyscy byli w pracy albo szkole. Pod halą zjawiła się o wyznaczonej porze, czyli o dziesiątej. Stał tam już autobus i zawosnicy. W tym czasie trener sprawdzał z listą czy wszyscy wstawili się. KiedyKiedy miała wsiadać do tego zniszczonego pojazdu zaczepił ją Oliwier.
- Cześć. Usiądziesz ze mną? A w ogóle jak masz na imię?
- Cześć. Hm... nie dzięki. Usiądę z koleżanką.- na wypadek zmieniła głos, żeby jej nie poznał. Usiadła obok Sandry jej bliższej koleżanki z drużyny i ruszyli.

                                                                     * * *

  Droga nie była długa. Jechali do pobliskiego liceum, w którym miały odbyć się zawody. Weszły do szkoły i skierowały się wzdłuż długiego korytarza. Siedzieli w nim na ławkach chłopcy i oglądali się za nimi. Alex to wcale nie dziwiło, bo dziewczyny były ładne. Nawet bardzo. Alex zaczepił pewien blondyn z niebieskimi oczami.
- Cześć, przyjechałaś na zawody?
- Taaa... Wiesz, muszę już iść.- powuedziała i odeszła.
Przy hali była duża szatnia, do której teraz weszły. Usiadły na ławkach i zajęły przebieraniem się. Za pięć miały mieć krótką rozgrzewkę. Trener kupił im specjalnie na tę okazję nowe stroje. Były błękitnego koloru. Alex na tyle swojej miała wydrukowany numer dziewięć a na lewej ręce opaskę kapitana.. Wyszły z szatni na halę i zaczęły kopać piłkę między sobą. Za dziesiéć minut miały rozegrać pierwszy mecz.
- Powodzenia Pani Kapitan- podszedł do niej Oliwier.
- Dzięki, nawzajem.- odpowiedziała bez większego entuzjazmu.

                                                                    * * *

 Zaczął się pierwszy mecz. Wygrały bez straty btamki tak jak następne trzy mecze a Alex miała ba swoim koncie pięć bramek. Czejał je ostatni mecz. Najważniejszy. Mecz z gospodyniami. Grało sześć zawodniczek..
 Rozpoczęły grę spokojnie ją kontrolując. Wiedziały, że ich przeciwnik nie jest słaby. Alex wymieniła dws podania z Sandrą. Piłka, którą otrzymała była lekko skacząca. Nie zastanawiała się długo. Strzeliła z woleja. Niestety jej strzał obroniła bramkarka. Przeciwniczki w tym czasie wyprowadziły kpntrę, z której strzeliły im bramkę. Było jeden: zero. Skończyła się pierwsza połowa. Pięć minut przerwy.
- Ej! Dziewczyny, co to ma być?!  Nie zapominajcie, że gracue z ciężkim przeciwnikiem. Gdy 10 dostaje piłkę Aneta doskakuj do niej momentalnie! Gdy wychodzą z kontrą wszystkie piłki kierują do niej, która zwykle zagrywa do dziewiątki. Zuza osobiście ją będziesz pilnować. I nie podupadać mi na duchu! To tylko jedna bramka! W piłce nożnej wszystko może się zdarzyć!- zakończył energiczną przemowę trener.
- Kto wygra?!- krzyknął
- "Dystans"!!!- odkrzyknęły dziewczyny
 Zaczęła się druga połowa. Alex momentalnie przechwyciła piłkę i podała do Sandry. Piłka po pięknym strzale przeleciała nad poprzeczką. Złapała się za głowę. Trener robił się coraz bardziej nerwowy. Miał ku temu powody. Czas he gonił. W obronie grały znakomicie ale w ataku marnowały okazhę za okazją. Kolejna nadarzyła się dwie minuty później. Alex została sfaulowana przed polem karnym. Sandra podeszła do piłki. Kopnęła piłkę, która pięknie przeleciała nad murem, jednak bramkarka świetnie wyskoczyła i odbiła piłkę. Czas uciekał. Dziewczyny nadal przegrywały, jadnak tylko jedną bramką a w ich sercach tliła się nadzieja na wygraną.
 Została już tylko minuta do końca. Czterdzieści sekund. Została im ostatnia szansa. Rzut rożny. Trener za Sandrę wprowadził na boisko Zuźkę.. Pobiegła w róg boiska. Wybiła piłkę, która po kolei szybowała nad głowami dziewczyn. Piłka była za wysoko nad głową Alex. Wiedziała, że to jej ostatnia szansa. Jej i zespołu. Wybiła się wysoko i mocno uderzyła w piłkę z przewrotki. Wpadła do siatki. Bramkarka była bez szans. Wszyscy otworzyli szeroko usta z podziwu. Na trybunach zapanowała radość. Dziewczyny rzuciły się na Alex. Ale to był finał i remis. Czekały je jeszcze karne. Karne, które do uporu ćwiczyły na treningu.
Szły łeb w łeb. Nagle strzał wyprowadzony przez przeciwniczki obroniła bramkarka. I znowu ostatnie słowo należało do Alex. Jeśli strzeli wygrają, jeśli nie karne będą trwać nadal. Podeszła do piłki. Spojrzała na bramkarkę z jedynką w drużynie przeciwnej. Spojrzała też na trybuny. Widziała klubu, jak trzymają kciuki. Wzięła głęboki oddech. Odeszła na trzy, długie kroki. Wzięła jeszcze raz głeboki oddech. Pomyślała o tych wszystkich ludziach trzymających kciuki. Podbiegła do piłki i ją kopnęła. Leciała długim łukiem opadając, ale tak koło słupka. Piłka znalazła się w siatce. Dziewczyny rzuciły się na nią i zaczęły skakać ze szczęścia. Alex leżała na parkiecie i płakała ze szczęścia. Nie mogła w to uwierzyć. Wygrały.
 Chłopcy też wygrali, tylko pewniej. Bez tej zbędnej nerwówki, która towarzyszyła dziewczynom. Na dwóch golach Oliwiera ostatecznie zakończył się mecz. Ich trener był szczęśliwy. Miał podwójnych mistrzów.
 Teraz miało odbyć się uroczyste wręczenue dyplomów. Cały zespół dziewczyn wyszedł na środek hali. Alex z rąk dyrektora otrzymała puchar. Podniosła go tak, jak robią to zawodowi piłkarze, gdy wygrają mistrzostwa świata. Zapanowała wielka radość. Chłopcy zrobili to samo a później ogłoszono najlepszych strzelców.
- Najlepszą strzelczynią turnueju zostaje... Aleksandra Urbańska! Wielkie brawa! A najlepszym strzelcem... Oliwier Dawidowski!- ogłosił dyrektor i wręczył im piękne statuetki piłkarzy.
- Oluś?! To ty?! Jak mogłem cięnue poznać?- szepnął do niej Oliwier podczas wręczania nagrody.

                                                                       * * *

- Musimy porozmawiać- powiedział Oliwier i zaciągnał ją do męskiej toalety.
- O co chodzi?- spytała
- Jak to o co?! Perfidnie mnie okłamałaś!
- Niby w czym?
- Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć, że chodzisz do klubu?- spytał wściekły
- A co ty mój ojciec, że mam ci wszystko mówić?! Zresztą migłeś się domyślić!
- Domyślić?! Niby jak?!
- Byłeś w moim pokoju! Ale jesteś taki tępy, że nie dostrzegłeś podobieństwa a teraz zrzucasz wszystko na mnie!
- O, to teraz wychodzi, że ty jesteś wielce poszkodowana!- krzyknął i skrzywił się na twarzy.
- Od początku wiedziałam, że znajomość z tobą to same problemy! Żegnam!- krzyknęła i odeszła
Tego dnia już ze sobą nie rozmawiali.
                                                                       * * *
 Po udanym turnieju trener zaprosił wszystkich do wspólnego świętowania.. Alex też poszła. Niby co innego miała do roboty?
Siedzieli teraz wszyscy jakoś ulokowani w pizzerii. Alex wzięła sobie najmniejszą jaka była możliwa pizzę. I to nie jej ulubioną, tylko pikantną, którą już po pierwszym kęsie zaczynała lubić. Zamówiła jeszcze dużą colę. Obok niej był tłum i szum a ona czuła się jakby była tutaj sama. Kompletnie sama. Wyszła, gdy tylko skończyła ostatni kawałek. Czuła się źle. Bardzo źle.
 Gdy zaszła do domu wyjęła z zamrażarki lody. Czekoladowe. Nałożyła sobie ogromną porcję i wyszła z nimi na taras. Siedziała z zarzuconą na siebie byle jak kurtką, patrząc na chmury i lekko padający śnieg. Nawet nie tknęła lodów.
" No i co ja zrobiłam?! To wszystko moja wina! Nuepotrzebnie trzymałam język a zębami jakby to była jakaś wielka tajemnica. Zresztą przez moment to było fajne i zabawne. Ale tylko przez moment. Może wuęcej niż chwilę. Ale jak można być tak tępym człowuekiem? Widzieć puchary, ale nie skojarzyć faktów. To moja wina! Nie, to jego wina! Niepotrzebnie mieszał się tam, gdzie nie potrzeba. Jakby miał trochę więcej rozumu to... Dosyć myślenia o tym! "
Wrócuła do domu. Kiedy otwierała drzwi buchnęło w nią ciepło. Postawiła niezjedzone lody na blacie i poszła do swojego pokoju. Chciała czytać książkę, ale nie mogła się skupić. Rzuciła nią w szafę. Spojezała na zegarek. Dziewiętnasta czternaścue. Zasnęła. 

środa, 25 listopada 2015

Rozdział 6.

                                          Rozdział 6.


 Zwykle w soboty wstawała o jedenastej a w przyjazdy matki o ósmej, aby zrobić dla niej śniadanie. Ale jej nie było. Już od dawna uważała, że ich dom jest za duży. Właściwie nie dom a aparapartament. Jak się miało dobrze zarabiających rodziców to w domu się przelewało. Ale nie lubiła tego okazywać. Między innymi dlatego ubierała się tak biednie.
Poszła w końcu zjeść coś porządnego. Przez ten tydzień żywiła się tylko niekonkretnym żarciem. Wrzuciła na patelnię wszystko co jest możliwe do jedzenia i przerzuciła na talerz.
 Około czternastej z pracy przyszedł tata. I razem zamówili pizzę. Jedli śmiejąc się i rozmawiając. Przed szesnastą wyszła do kina.
- Cześć- powiedziała wszystkim
Zdziwiła się, gdy zobaczyła Gośkę. Była ubrana w za krótką spódniczkę, ale za to miała pod kurtką dżinsową marynarkę. Chłopcy wybierali film. Cieszyła się, że nie Gosia, bo pewnie wybrałaby jakąś komedię romantyczną. Wybrali tą drugą. Sensacyjną. Główny bohater nie przypadł jej do gustu, ale wiedziała, że dla blondynki przeszkadza coś całkiem innego. Wuerciła się i kręciła. Przysuwała coraz bliżej Oliwiera, prosiła aby potrzymał ją za rękę, choć nie było się czego bać. Tilm trwał półtorej godziny a Alex myślała, że rozsadzi ją ze śmiechu. Nie akcja, ale ta dwójka. Potem poszli do pizzerii, która znajdowała się najbliżej kina. Alex zamówiła swoją ulubioną pizzę., czyli hawajską. Oliwier poszedł w jej ślady. Siedzieli, jedli i rozmawiali o piłce nożnej. Gośka siedziała cała czerwona ze złości. Po dwudziestej wyszli z restauracji i każdy rozszedł się w swoją stronę. Brunet zaproponował, że ją odprowadzi. Zgodziła się.
-  Ładnie dziś wyglądasz- powiedział
- Dzięki- odpowiedziała, choć wcale tak nue uważała. Miała na sobie zwykłe dżinsy i szarą koszulę z beżowymi łatami na łokciach. Rozpuściła swoje kasztanowe włosy. Najbardziej nie lubiła koloru swoich oczu. Ten szary wydawał jej się wyblakły i ohydny. Zawsze wolała ciemny. Był taki naturalny.
 Szli powoli i rozmawiali o piłce nożnej. Usłyszeli za sobą szelest i się obrócili. Szła za nimi skulona i zła Gośka.
- Czemu nas śledzisz?- spytał Oliwier
- Co?! Ja?! To jakaś bzdura! Właśnie upuściłam soczewkę i jej szukam.- odpowiedziała szybko i odeszła
- Dlaczego mnie odprowadzasz skoro chodzisz z Gośką?
- Ona nie hest moją dziewczyną!- zaprzeczył
- To dlaczego cały czas gada, że ze sobą chodzicie?- spytała
- Bo nie może pogodzić się z tym, że podoba mi się ktoś inny.
Przemilczała to i wrócili do dawnego toku rozmowy. Odprowadził ją do domu i się pożegnali.

                                                                         * * *
 Było niedzielne popołudnie. Alex siedziała z ojcem na kanapie i oglądali razem telewizję. W tyn momencie dostała esemesa.
" Spotkajmy się w parku przy szkole za dziesięć minut. Oli."
Alex niechętnie wstała. Nie chciało jej się iść, ale pewnie miał coś ważnego skoro chciał spotkać się tak szybko. Wyszła z domu i wsiadła do taksówki. Spóźniła się dwie minuty. W parku czekał już Oliwier.
- Cześć- przywitał się a Alex mu kiwnęła
"Co on chciał?"- pomyślała
- Chciałbym się ciebie o coś zapytać- powiedział. Siedzieli na ławce w schludnie przyciętym parku.
"Ciekawe o co?"
- To przyjdziesz jutro na mecz?
"A ten znowu o jednym..."
- Może.
- Tylko, że on...
- Jest w czasie lekcji. Wiem.
- Skąd wiesz?- spytał zaciekawiony
Alex poczuła, że zaczyna się pocić.
- Yyy... przeczytałam na Internecie, żeby wiedzieć- powiedziała pierwsze lepsze zdanie, jakie wpadło jej do głowy.
- Zaciągnąłeś mnie tutaj, w mróz, tylko po to, żeby zadać mi jedno pytanie?!- zirytowała się
- Nie, nie. Po prostu nie mam co robić w domu. Idziemy na czekoladę?- spytał szybko
- Dobrze, ale tylko pięć minut.
Nie siedzieli pięć minut, ale całą godzinę. Bardzo im się dobrze gadało.
- Muszę już iść- oświadczyła
- Czemu?- spytał
"Przecież nie powiem mu, że muszę przygotować się do zawodów. Trzeba coś zmyślić. Myśl Alex, myśl."
- Bo tata do mnie napisał.
- Nie słyszałem żebyś dostała esemesa.
- Bo mam włączone wibracje. Naprawdę muszę już iść. Cześć.

                                                                     * * *
 Właśnie słuchała muzyki i odstresowywała się. Jutro miały być jedne z najważniejszych zawodów. O dziewiątej miała wstawić się pod salą treningową. Już dawno się spakowała. Czekała tylko na jutro.

niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział 5.

                                                              Rozdział 5.       

 Alex po dość wczesnym śniadaniu od razu poszła do szkoły. Spacerowała chodnikiem a słońce rzucało swoje promienie na budynki i drzewa. Gdy tylko weszła na szkolny plac zawołał ją Oliwier. Podeszła do wejścia na halę.
- Zagrasz z nami?- spytał zdyszany
- No sama nie wiem...- nie była pewna co do pomysłu grania przed lekcjami. Ostatecznie jednak stwierdziła, że i tak jej się nic nie stanie jak pokopie piłkę pięć minut.
 Grało jej się świetnie. W czasie gdy zaliczyła świetną asystę zobaczyła całą czerwoną Gośkę siedzącą na trybunach. Domyśliła się, że przeszkadzało jej to z kim gra. Czyli z chłopakami, przez co ona nie mogła wśród nich zabłysnąć. Jednak w tym momencie Gośka zrobiła coś, czego nie można było się po niej spodziewać. Weszła na parkiet i oświadczyła, że będzie z nimi grać. Chłopaki się zgodzili, bo nigdy nie przeszkadzało im, że grają z dziewczyną. Przy pierwszej akcji podali jej piłkę a ona zamachnęła się. Niestety nie trafiła w piłkę, obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i upadła na pupę. Dla Alex zrobiło się szkoda Gośki, która zrobiła się purpurowa jednocześnie z gniewu i rozpaczy i pobiegła do damskiej toalety.

                                                                            * * *

  Byli starsi od niej o rok a zachowywali się jakby byli młodsi od niej. Po tej wczorajszej rozmowie i dzisiejszej grze nie odpuszczali jej na krok. Byli nią zachwyceni. Przynajmniej tak twierdzili. Na dodatek patrzyli na nią jak w obrazek, bo uważali, że takich dziewczyn nie spotyka się często. Zaczynali ją tym trochę irytować. Wiązało to się też z tym, że nie miała jak czytać książek, bo ciągle na nią czatowali. W ramach uwolnienia się od nich wymyśliła, że źle się czuje i poszła do toalety. Odetchnęła z ulgą. To było jedyne miejsce, w którym mogła odpocząć. Usiadła na jej ulubionym parapecie i wyjęła książkę. Długo nie nacieszyła się tą wolnością, bo po pięciu minutach wszedł Oliwier. Ale momentalnie schowała za siebie książkę i podkuliła nogi. 
- Przecież wiem, że czujesz się dobrze. Nie odpowiada ci ich towarzysto, prawda?
- Tak! Mam dosyć ciebie i ich! Tego, że łazisz za mną i ciągle mnie zaczepiasz! Odwal się ode mnie! I nie obchodzi mnie co sobie ubzdurałeś!- krzyknęła i wybiegła.

                                                                            * * * 

 Kiedy szła dorwała ją Jędza. Miała na twarzy ten swój prowokujący uśmieszek, który dodawał jej sporo lat.
- Jeśli myślisz, że ci odpuszczę, to się grubo mylisz- powiedziała i odeszła
Po ciele przebiegł ją dreszcz. Nie znosiła matematyczki, matematyki i wszystkiego co było związane z Jędzą.
Usiadła na ławce, ale zaraz zadzwonił dzwonek. Do sali wszedł fizyk.
 Po szkole od razu poszła na trening. Dwugodzinny. Zresztą ostatnio wszystkie były takie długie. Nic dziwnego, skoro za pięć dni miały byc zawody, na które z niecierpliwością czekała. Po treningu, kiedy wróciła do domu usiadła sama przy pustym, wielkim stole. W kuchni było prawie ciemno. Prawie, bo jedyne światło dawały małe jarzeniówki nad blatami. To było dziwne, bo Alex czuła nieskończoność. Tak po prostu. Jednak szybko przerwała ten stan wyciągając z torby książkę. To była pierwsza typowa młodzieżowa książka jaką czytała. Zwykle wydawały jej się głupie, ale ta była mądra i pouczająca. Nie przypuszczała, że taka może być. Właściwie to nie wie co ją tak ruszyło. W ogóle ostatnio zachowywała się dziwnie.

                                                                            * * *
        Następnego dnia rano wyszła mocno zaspana do szkoły. Przez tę książkę położyła się spać po pierwszej w nocy. Droga do szkoły była długa a mróz jej nie umilał. Szła powoli, kompletnie zmęczona ciągnąc za sobą swoją ulubioną sportową torbę. Wiedziała, że dziś będzie nie do życia. Pierwszą lekcję jakoś przetrwała ale druga to był koszmar. Wiedziała, że Gośka jej nie odpuści. Jednak to co dziś zrobiła przeszła samą siebie.
 Alex siedziała na ławce pod halą, bo mieli mieć wuef. Rozmawiała z jadną dziewczyną z klasy, gdy podeszła do niej Gośka.
- Odczep się od mojego chłopaka!- krzyknęła i wylała na nią całą butelkę wody.
Dla Alex przemókł cały podkoszulek i włosy i w tym grzywka, która przylepiła się do jej czoła. Całą sytuację obserwował z boku Oliwuer. Chyba nie był zadowolny z gestu swojej "dziewczyny" .
- Ściągij tą koszulkę. Jesteś cała mokra- nie zauważyła, kiedy pojawił się obok niej.
- Nie mam bluzki na zmianę- odpowiedziała smutno, bo tak się złożyło, że zapomniała tej specjalnie przeznaczonej na wuef.
Spojrzał na jej mokrą twarz, która była normalna, bo nie rozlała jej się tapeta, któraj na twarzy nawet nie miała.
- Weź moją. Ja mam na zmianę- zdjął przed nią koszulkę i wręczył ją. Alex z pewnym wahaniem odebrała ją z rąk Oliwiera i założyła. Wyglądała trochę śmiesznie, bo koszulka była na nią mocno za duża.
- Dzięki- odpowiedziała cicho i odeszła.
Cały dzień przebiegł spokojnie. Alex po szkole udała się prosto na trening. Hala, na której ćwiczyły była duża. Gdy wychodziła po dwugodzinnych zajęciach minęła się z Oliwierem i jego kolegami.

                                                                 * * *

- Widziałeś tę laskę? Niezła- powiedział Janek
- No założę się, że na zawodach będzie moja- powiedział Oliwier
- Dobra. O ile? Dwie dychy?- spytał Kuba
- Spoko- odpowiedział i przybił z kumplami piątkę.

                                                                 * * *

 Siedziała na kanapie w salonie, jadła brzoskwiniowy serek i tępo gapiła się w telewizor. Leciał jakiś program o operacjach plastycznych. Szczerze mówiąc nawet nie wiedziała co dzieje się na ekranie. Usłyszała dzwonek. Rzuciła opakowanie na stół i poszła otworzyć drzwi. W progu stał Oliwier, Kuba i Janek.
- Cześć- powuedział Kuba i spojrzał na nią dziwnie- Czemu.masz na sobie koszulkę Oliwiera?- spytał
- A sory! Przebiorę się, upiorę ją i na jutro ci przyniosę.- zwróciła się do Oliwiera
- Spoko, nie musisz się śpieszyć
Weszli do salonu i wzięli się za matematykę. I tak po półgodzinie rozmawiali o piłce nożnej. Wyszli od niej po dwudziestej. Dla Alex przypomniało się, że musiała napisać rozprawkę na polski. Męczyła się do późna aż w końcu zasnęła nad kartką.
Był ostatni dzień tygodnia. Piątek. Alex lubiła szczególnie ten dzień tygodnia, mimo że miała matematykę i polski. Właśnie siedziała na korytarzowej ławce gdy podszedł do niej Oliwier ze swoją bandą.
- Hej, pójdziesz ze mną do kina?
- Że co?!- spytała zszokowana
- Znaczy się z nami a potem na pizzę.
- Zobaczę.
- Przemyśl. To jutro o 16.00 pod kinem. Pa.- pożegnał się i odszedł
 Alex wyciągnęła książkę z plecaka i zaczęła czytać. Po pierwszym zdaniu, jakie przeczytała zadzwonił dzwonek. Do sali weszła polonistka.
 Miała proste, blond włosy do ramion. Przewiązała je jakąś szmacianą opaską. Na twarzy miała grubą warstwę tapety i usta podkreślone szminką o kolorze koralowym. Do tego ciuchy w kolorach barwnej papugi. Choć jej były bardziej kolorowe i pstrokate. Miała na sobie wściekle różowy top a na to uciskający ją wszędzie cytrynowy sweterek z wycięciem w serek. Do tego krótka, granatowa spódniczka i różowe szpilki. Zawsze gdy wchodziła do klasy przyciągała wzrok chłopaków z klasy Alex. Jej nie zostawało nic innegi jak czuć się ubogo w jej towarzystwie. Miała na sobie ulubione czarne dżinsy rurki, czarng duży podkoszulek i szarą bluzę. Jej ulubioną. Zresztą nie widziała sensu w ubieraniu się do szkoły jak modelka. Jednak niektóre dziewczyny z jej klasy starały się jak tylko mogły i kładły na siebie kilogramy tapety, ale nigdy nie wyglądały tak dobrze jak Afrodyta. Bo to trzeba było potwierdzić, że wyglądała dobrze. Bardzo dobrze.
 Dzisiaj omawiali lekturę. Alex przeczytała ją już dawno i znała ją na wyrywki. Mogła sobie pozwolić na nieuwagę. "Kordian" nie vył trudny a Alex bardzo łatwo się czytało.
 Nagle dla nauczycielki coś odbiło i wypytała się Alex o całą akcję. Zresztą robiła to często, żeby sprawdzić czy naprawdę się uczy. Jaka ona była naiwna. Może i nie uważała na lekcji, ale i tak wszystko wiedziała. Tak już miała.
"Pójść do kina, czy nie? Oto jest pytanie. Tak ponieważ: dawno nie byłam w kinie, nikt mnie nue zaprasza, ciekawi mnie film, będę mogła pogadać z chłopakami. Nie ponieważ: nie chce mi się, nie powinni mnie za dobrze poznać, zmarnuję tylko czas, wszyscy będą się dopytywać co z nimi robię. Mogę znaleźć jeszcze kilkanaście powodów. Jestem tego pewna. Nie pójdę. A może... Może lepiej pójść, bo uznają mnie za jakąś dzikuskę. A jakby tak zobaczyć... Dlaczego ja o tym myślę?! Muszę się ogarnąć. Koniec!"
                                                                                    * * *

Matma o dziwo minęła spokojnie, ale Alex nie dała się zwieść pozorom. Wiedziała, że prędzej czy później jej coś odwali
 Po lekcjach poszła do domu aby coś zjeść. Od kilku dni żywiła się samymi serkami i sałatkami. Nic porządnego.- ulubione zdanie jej matki. Po dłuższym zastanowieniu chwyciła banana i wybiegła na trening.
Dziś trwał trzy godziny a trener ogłosił ostateczny skład na zawody. Załapało się piętnaście dziewczyn. Ale ona została wymieniona na pierwszym miejscu jako kapitan. Dodatkowo ustalił, że będzie grać jako napastniczka a nie tak jak zawsze w pomocy. Gdy wychodziła z treningu spotkała Oliwiera.
- Cześć- powiedział z szelmowskim uśmiechem i odszedł.
Alex nie odpowiedziała. Im dłużej jej nie kojarzył, tym było lepiej dla niej.Gdy wróciła do domu rzuciła się na łóżko i od razu zasnęła.

 
       

                            

poniedziałek, 16 listopada 2015

Rozdział 4.

                                          Rozdział 4.


  Teraz zaczynał się pracowity tydzień. Do zawodów został tydzień, więc każdego dnia miały treningi. Alex wstała piętnaście po siódmej. Zdąrzyła jeszcze przejżeć notatki z matematyki. Dziś Jędza miała ich pytać a Alex czuła, że to będzie ona. I nie myliła się. 
- Aleksandra Urbańska. Do tablicy.- powiedziała matematyczka
Alex w duchu jęknęła.
- Proszę rozwiąż zadanie, które jest na tablicy- powiedziała swoim okropnie piskliwym głosem.
Niestety przez moment miała pustkę w głowie a jeszcze dzisiaj rano rozwiązywała tego typu równania.
- Skoro ty nie umiesz, to kto ma umieć? To jest jedno z najprostszych zadań. Jeśli nie umiesz ich rozwiązać przynosisz mi hańbę. Niczego nie da się was nauczyć!- powiedziała coraz bardziej podnosząc głos.
Wstawiła dla Alex pałę i uwagę dla całej klasy: "Cała klasa nie umiała rozwiązać prostego zadania dotyczącego funkcji"
Pomyślała, że Jędza jest naprawdę jędzowata, bo już po pięciu sekundach odesłała ją do ławki. Na przerwie podeszła do niej Beata i powiedziała, żeby nie przejmowała się matematyczką. Alex uśmiechnęła się do niej.

                                                                       * * *

- Cześć. Zanim zaczniesz krzyczeć wysłuchaj mnie.- podszedł do niej Oliwier.
Nie odpowiedziała, co uznał za zgodę.
- W następny poniedziałek gramy mecz. Przyjdziesz na niego?- spytał
- W następny poniedziałek... hym... nie mogę... albo mogę- odpowiedziała szybko
- Super- powiedział i odszedł
" W następny poniedziałek ja mam mecz. Właściwie to jest ich kilka, bo to turniej. I to nie byle jaki. A w tym tygodniu zaczynają się ostre treningi. Już się nie mogę doczekać! "
Po lekcjach od razu poszła na trening. Nie chciała się spóźnić. A na dodatek dzisiaj mieli znacznie więcej ćwiczeń. I to również kondycyjnych.. Godzina ćwiczeń i godzina gry.
" Ale na pewno przyjdziesz?"- napisał do niej esemesa, gdy wychodziła z treningu
" No nie wiem... może... Zobaczę."
Odpowiedź przyszła niemal błyskawicznie.
" No proszę... Zależy mi żebyś przyszła"
"Zależy?! On jest naprawdę dziwny. Chyba lepiej będzie jak udam, że mnie tam wcale nie ma. Odwali się przynajmniej. Choć... z nim nic nie wiadomo... Ale może jednak da mi spokój? To by było cudowne! Zero odwiedzin, zero śledzenia. Jednym słowem: spokój!"
                                                                    * * *

 Następnego dnia miała pierwszy polski. Nie znosiła tego przedmiotu, nauczycielki i ogólnie wszystkiego co było z tym związane. Nawet nie zauważyła, kiedy odpłynęła myślami w innym kierunku.
- Panna Aleksandra to chyba mnie nie słucha?- spytała profesorka, składając swoje fuksjowe usta w wąską kreseczkę.
- Że co?- spytała wyrwana z rozmyślań
Afrodyta zadała jej szereg pytań dotyczących omawianego tekstu. Alex czytała go już wiele razy i te pytania były dla niej bardzo łatwe.
- To, że umiesz to nie znaczy, że masz nie uważać- powiedziała poddenerwowana i wróciła do swojego wykładu.
Alex nie zostało nic innego jak wrócić do swoich nieokiełznanych myśli. Polonistka już się jej nie czepiała. I dobrze.
  Po dzwonku Alex wyszła na korytarz. Znalazła akurat jedyną wolną ławkę i na niej usiadła. Czytała już dobre pięć minut, gdy zauważyła cień i na dodatek poczuła czyjś wzrok na sobie.
- Co czytasz?- spytał ją Oliwier.
- Książkę- odpowiedziała chłodno
- A o czym?
- O czymś.
 Nie znosiła jak ktoś przerywał jej czytanie. Na dodatek przyszła jeszcze Gośka, która zaczęła obrzydliwie mizdrzyć się do Oliwiera.
- Dlaczego rozmawiasz z nią skoro jesteś moim chłopakiem?!- spytała zła niebieskooka
- Kto ci powiedział, że ze sobą chodzimy?! Wolę Olusię, niż taką pustą lalkę jak ty- powiedział i odsunął się od niej
- Że co?!- spytały zszokowane Alex i Gośka. Każda z innego powodu.
- To co usłyszałyście- powiedział spokojnie
Jego ton był za spokojny jak na tę sytuację. Alex wstała i szybkim krokiem skierowała się do łazienki. Tam usiadła na niskim parapecie i odetchnęła z ulgą. Wyjęła książkę i dokończyła czytać rozdział. Drzwi damskiej łazienki otworzyły się i wszedł do niej brunet. Usiadł obok Alex na parapecie.
- To co czytasz?- spytał ponownie
Pokazał mu okładkę i wróciła do czytania. Siedzieli tak chyba pięć minut aż Oliwier nie wytrzymał.
- To przyjdziesz?
- Tak... nie... sama nie wiem- jąkała się, bo nie wiedziała jak wyjść z tego bagna, w które się zaplątała. Postanowiła teraz po prostu odejść. I tak zrobiła.

                                                                         * * *

  Widocznie nauczyciele zmówili się aby się na nią uwziąść. Tym razem naszło coś matematyczkę. Uznała, że Alex dawno nie była przy tablicy, co było kompletną bzdurą. Podeszła do tablicy i zaczęła pisać zadanie, które zadała jej Jędza. Trzeba przyznać, że profesorka czepia się wszystkiego. Od strony tablicy, na której się pisze aż po źle zrobione zadanie. Alex zdązyła dotknąć kredą prawej strony tablicy a Jędza juz zdąrzyła rzucic się na nią z uwagami. Zeby było śmieszniej korytarzem przechodził pan Urbański i gdy usłyszał wrzaski wszedł do klasy. Matematyczka momentalnie się uciszyła i zrobiła minę zbitego psa.
- Co tu się dzieje?- spytał
- Mamy matematykę- odpowiedziała "błyskotliwie".
- Czy mogę prosić panią na słówko?
- Ależ oczywiście- odpowiedziała i wyszli
 Rozmawiali kilka sekund po czym wróciła do klasy. Przez minutę, może dwie była spokojna ale później znowu jej coś odbiło.
- Muszę ci znowu wstawić ocenę niedostateczną.- powiedziała pomimo tego, że Alex dobrze rozwiązała zadanie.
- Za co?- chciała znać powód
Jędza znowu zaczęła się drzeć. Miała pecha. Korytarzem znowu przechodził dyrektor. Wszedł do klasy i spytał się o co ta kłótnia.
- Uczennica nie chce przyjąć do wiadomości, że dostała ocenę niedostateczną- odpowiedziała wywyższjącym się tonem.
Wujek Alex spojrzał na tablicę.
- Jeśli się nie mylę to zadanie jest rozwiązane poprawnie
- No tak... nie... tak, jest... sama nie wiem- zaczęła się plątać Jędza
- Proszę poprawić tę pałę na piątkę i po lekcji przyjść do mnie do gabinetu.
Cała klasa zaczęła spoglądać po sobie zszokowana a matematyczka zrobiła to co nakazał jej dyrektor.

                                                                         * * *

  Alex doczołgała się do domu aby zjeść obiad. Zaraz potem poszła na dwugodzinny trening. Była wykończona całym tym dniem. Trening dawał jej odetchnięcie od szkoły, Jędzy i Oliwiera. Niestety po treningu wszystko wracało do normalności. Właśnie leżała na kanapie wpychając w siebie kalorie, gdy usłyszała dzwonek. Tata, który ostatnio często bywał w domu, poszedł otworzyć drzwi. Wpuścił gości do pokoju Alex a ją samą zawołał.
- Kurde!- zaklęła cicho i pobiegła do pokoju.
 Weszła i zobaczyła trzech chłopaków: Oliwiera i jego przyjaciół Kubę i Janka.
- Co wy tu robicie?!- odezwała się po pewnym czasie
- Przyszliśmy na korki. Oliwier nas zaciągnął- powiedział Kuba a Alex zalał krew.
- No dobra. W czym wam pomóc?
- Matma- powiedzieli chórem.
Alex wzięła zeszyt i zaczęła im tłumaczyć. Zobaczyła, że Janek z Kubą rozmawiają zamiast skupić się na tym co ona mówi. Wkurzyło ją to.
- O czym tak rozmawiacie?- spytała
- O parach Champions League- potarł ręce Kuba
- No ciekawie wyszły. Schalke- Real, tak jak rok temu. Borussia z Juventusem. Wyrównana para- Alex zrozumiała, że się zagalopowała, gdy zobaczyła rozwarte usta chłopaków.
Siedzieli tak jeszcze minutę patrząc się na nią dość mało inteligentnym wzrokiem. Oliwier zagadał i wszyscy zaczęli rozmawiać o meczach.
Chłopcy poszli sobie dopiero po dziewiętnastej. Tak im  się dobrze gadało.


niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 3.

                                                                    Rozdział 3.

   Alex wstała równo o siódmej. Wzięła krótki prysznic i poszła zrobić kanapki. W kuchni był już tata. 
- Jak się spało?- spytał. Był już ubrany i pachniał swoją wodą toaletową
- Dziękuję, dobrze. Nie poszedłeś do pracy?
- Nie, córciu. Mam dzisiaj wolne. Może pójdziemy na zakupy?
- Super!- ucieszyła się, bo zakupy z tatą zawsze były świetną sprawą
- Po lekcjach przyjdź prosto do domu.
  Pożegnała się i dała buziaka dla ojca. Poszła do szkoły. Kiedy przeszła kilkadziesiąt metrów poczuła, że ktoś ją śledzi. Wyjęła telefon i zaczęła się w nim przeglądać. To było kompletną ściemą, bo Alex nie miała w zwyczaju takich zachowań, ale dało to skutek. Zobaczyła znajomą sylwetkę. Odwróciła się, ale niekogo nie zobaczyła. Zrezygnowała z dalszych dochodzeń i ruszyła do szkoły. Do dzwonka zostało tylko dziesięć minut.

                                                                      * * *

- Oluś, zaczekaj!- usłyszała za sobą znajomy głos.
- Ile razy powtarzałam ci, żebyś tak do mnie nie mówił!- zdenerwowała się
- Dobrze, nie denerwuj się. Pomożesz mi dzisiaj?
- Nie!
- Nie?
- Nie!- niemal krzyknęła i odeszła.
  Po pierwszej lekcji poszła usiąść na drewnianej, korytarzowej ławce. Oczywiście w tej szkole człowiek nie może usiedzieć pięciu minut w spokoju. Tym razem zaczepiła ją Gośka ze swoją pustą świtą.
- Czy ja mówię niewyraźnie?!- wydęła swoje usta, co mocno wkurzyło Alex.
- O co ci chodzi?- spytała zdziwiona
- Przestań się kleić do mojego chłopaka!
- Do kogo?!
- Nie udawaj, że nie wiesz o kim mówię.Odczep się od Oliwiera!- powiedziała groźnie a jej oczy zwęziły się w wąskie szparki.
- Sam za nmą łazi- odpowiedziała spokojnie
- I ty myślisz, że ci wierzę?!- powiedziała z kpiącym uśmiechem- On nie zadaje się z takim plebsem. Gosia odchodzi- powiedziła i zrobiła swój charakterystyczny ruch rękami.
 Alex poczuła ulgę, gdy Gośka wreszcie sobie poszła.
" Jak ona mnie wkurza! Co ona sobie myśli, że będzie  rozstawiać sobie wszystkich  po kątach?! Głupia blondyna i banda jej sługusek. Zressztą ten Oliwier wcale nie jest lepszy... Łazi za mną cały czas. I ciągle mamy tylko się uczyć. Mam go dosyć! Śledzi mnie. On jest naprawdę dziwny i wkurzający."
                                                                         * * *

  Alex od razu poszła do domu i razem z tatą pojechali do centrum. Przeszli kilka sklepów z ciuchami. Tata uparł się, aby kupić jej bluzę. Zgodziła się. Nie miała wyboru. Potem poszli do empika, ona do młodzieżowego on dla dorosłych. Nie znalazła żadnych wartościowych książek, więc poszła do poezji i kupiła antologię Jacka Kaczmarskiego, na punkcie którego hopla miała ich polonistka. Zobaczyła tatę stojącego przy kasie i kupującego jakąś książkę o Piłsudskim. Odczekała chwilę i wyszli. Uwielbiała robic z tatą zakupy. Pozwalał jej niemal na wszystko. Nie to co matka. Wstąpili jeszcze na drobne zakupy do spożywczego i wrócili do domu.
  Właśnie siedzieli i jedli kolację. Zrobili sobie owocową sałatkę. Jedli a Alex opowiadała dla taty swój nudny, szkolny dzień. Nagle usłyszała dzwonek do drzwi, który w ciągu ostatnich kilku dni znienawidziła. Ciężko wstała i odeszła od stołu. Podejrzewała już kto stoi pod drzwiami. Nie myliła się.
- Cześć, pomożesz mi?- uśmiechnął się rozbrajająco.
- Mówiłam ci, że dziś nie mogę, więc z łaski swojej odejdź stąd!- niemal wykrzyczała ostatnie słowa
- Już, idę sobie. A mogę jutro przyjść?- spytał z nadzieją
- Nie.- ucięła krótko i zamknęła drzwi
 Usiadła przed telewizorem i z nudów zasnęła.

                                                                     * * *

  " Po co ja w ogóle do niej łażę?! Cały czas udaje, że nie ma dla mnie czasu. Wymyśla, że musi gdzieś iść, albo ma jakąś sprawę do załatwienia. Zresztą wcale nie potrzebuję jej pomocy. Nie mam juz ani jednej pały, a łażę za nią jak jakiś pies! Ale idiota ze mnie! W sumie... ona jest lepsza od tej przylepy Gośki, która łazi za mną cały czas, podlizuje się, gapi cielęcym wzrokim. Ona jest jakaś chora! Trzeba się jej w jakiś sposób pozbyć. Tylko jaki? Potrzebny jest jakiś plan.... Chyba już wiem! Gośka zawsze podobała się Kubie... Mogę zaciągnąć ją do jakiejś pizzerii, wziąć ze sobą Kubę... Naprzykład po półgodzinie powiem, że muszę już iść, zostawię ich samych. Gośka na pewno zobaczy jak się on do niej ślini i odlepi się ode mnie. Zresztą Kuba podoba się dziewczynomdziewczynom. Blondyn, niebieskie oczy... Nie będzie mogła oprzeć się jego urokowi. I w taki o to sposób będę mieć jeden problem z głowy. Jestem okropny! Wykorzystywać własnego przyjaciela... No, ale trudno. Taka kolej rzeczy. Pozostał tylko drugi problem..."
                                                                            * * *

  Następnego dnia Alex wstała dość późno i niemal spóźniła się na lekcje. Jej szkoła była dość duża, bo mieściła się przy gimnazjum. Ściany były pomalowane na ohydny żółty. Na korytarzu stały drewniane, długie ławki. Był piątek i jutro miała przyjechać matka. Z tego powodu była wściekła i wszystkie lekcje szybko jej przeleciały. Gdy już je skończyła poszła do szatni. Przebrała się i wyszła. Na dworze zobaczyła wysoką brunetkę o niebieskich oczach. Na nogach miała brunatne botki na niemiłosiernie wysokim obcasie. Miała na sobie kremowy płaszczyk i szalik z rękawiczkami w kolorze butów. Spod płaszcza wystawała krótka, czarna spódniczka. Poznała tą kobietę. Stanęła z otwartymi ustami. To była jej matka. Sama w to nie wierzyła.
- Cześć kochanie!- zawołała ze sztucznym uśmiechem na ustach.
Podeszła do niej i ucałowała. W powietrzu rozniósł się zapach drogich, duszących perfum o nieokreślonym zapachu. Właśnie podczas tej całej szopki ze szkoły wyszedł dyrktor. U matki od razu pojawił się uśmiech na twarzy.
- Witaj Tomaszu- podeszła do wujka i ucałowała go trzy razy.
Dla Alex cała ta scenka zrobiła się żenująca. Myślała, że zaraz zwymiotuje. Matka to chyba zauważyła, bo powiedziała do niego, że muszą się zbierać. Wsiadły do samochodu i pojechały do domu. Droga dla Alex się dłużyła a ich rozmowa się nie kleiła. Matka była na noą zła, że ciągle gra w nogę. Na szczęście dojechały już do mieszkania. Na twarzy matki zauważyła ulgę. Nie rozpaczała z tego powodu. Jej ta rozmowa też była nie na rękę.
 Weszły do wyjątkowo pachnącego domu. Chyba poczuła cynamon, nie wiadomo czemu. Tat już był. Usiedli razem przy stolw i zaczęli jeść. Tata Alex umiał świetnie gotować, ale tylko wtedy, kiedy mu się chciało. Dziś obiad był naprawdę dobry. Chwilę siedzieli w ciszy aż matka zaczęła opowiadać. Gadała coś o jakiś akcjach w firmie. Alex nie wiedziała o co chodzi i raczej nie zamierzała zagłębiać się w temat. Myślała o... No właśnue, o czym myślała? Przez te kilka ostatnich dni nasuwały się jej dość nietypowe myśli. Nagle z rozmyślań wyrwał ją dzwonek do drzwi. Nie zdąrzyła zareagować. Matka była pierwsza.
- Dzień dobry, jest Ola?- spytał nie kto inny jak Oliwier.
Alex zagotowała się ze złości.
- Oluś, kiedy miałaś zamiar przedstawić nam swojego chłopaka?- spytała matka oceniając przy okazji "towar".
- To nie jest mój chłopak! Niestety pomagam mu się uczyć.- odpowiedziała zła
Przeprosiła na minutę rodziców i podeszła do Oliwiera.
- Czy ty jesteś niedorozwinięty?! Mówiłam ci żebyś nie przyłaził!
- Dobrze, już sobię idę- wyszedł
- Czemu nie zaprosiłaś go do stołu?- spytała mama
- Bo mu się śpieszyło. Chciał tylko oddać zeszyt- odpowiedziała i usiadła na swoim miejscu.

                                                                       * * *

- Skoro skończyłaś już jeść, mam dla ciebie prezent.- powiedziała mama
Alex w duchu modliła się, aby to nie była sukienka. Miała ich już ponad dziesięć a żadnej nie włożyła. Jeśli dobrze pamięta to w życiu miała na sobie tylko dwa razy sukienkę. Na komunię i bal w przedszkolu. Miała wtedy pięć lat, więc matka na siłę wsadziła w nią tę sukienkę.
  Teraz podała jej średniej wielkości paczkę. Alex otworzyła jej wieko a w środku była sukienka. Była w kolorze pudrowego różu (ohydztwo) a na niej były tysiące małych, białych kropek. W pasie była przewiązana białą wstążką. Podziękowała ze sztucznym uśmiechem i poszła do siebie.
"Posłuchaj mnie uważnie. Przez cały tydzień nie będzie mnue po lekcjach w domu, więc do mnie nie przychodź, okej?"
"Dobrze"- odpowiedź przyszła błyskawicznie.

                                                                       * * *

Niedziela i sobota minęły dla Alex spokojnie i dość szybko. Matka wyjeżdżała w poniedziałek rano, więc przez tydzień będzie mieć spokój.

niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 2.

                                                                    Rozdział 2.
  Alex czuła, że spóźni się do szkoły. Wstała i sprawdziła godzinę. Za dwadzieścia ósma. Usłyszała dźwięk telefonu.
- Halo?- odebrała
- Cześć, słońce. Wujek prosił mnie abyś przyszła do jego biura przed lekcjami. Najwyżej zwolni cię z pierwszej.
- Dobrze, tato. Pa.
  Żeby tylko się nie spóźnić naciągnęła na siebie ubranie i wybiegła nie jedząc śniadania.

                                                                     * * *

  Zanim weszła do gabinetu usłyszała chłopięcy głos.
- Nie będzie mnie uczyć żadna kujonka!
Energicznie otworzyła drzwi i weszła do środka. Zobaczyła wujka siedzącego na wygodnym fotelu i pochylonego tego samego bruneta co widziała wczoraj. Nawet się nie odwrócił.
- Już jestem.- oznajmiła
- Dobrze. Chciałbym prosić cię, abyś pomogła podciągnąć się w nauce Oliwierowi.
- Ja nie potrzebuje pomocy od jakiejś...- chciał wyrzucić caly żal, ale przestał gdy zobaczył Alex- Dobrze. Mogę się z nią uczyć.
  Dziewczyna usłyszała dzwonek i wyszła z gabinetu. Usłyszała za sobą kroki i przyspieszyła, aby zdążyć na biologię. Zanim zdążył złapać ją za rękęweszła do klasy i jednym ruchem zciągnęła gumkę z włosów.

                                                                   * * *

- E, zaczekaj Aleksandra!- usłyszała za sobą piskliwy głos
Obróciła się i zobaczyła ubraną w spódnicę blondynkę. Nie kojarzyła jej. Dziewczyna podeszła do niej i spytała się:
-Oliwier się wczoraj o ciebie pytał... Uważaj sobie mała, bo on jest mój- powiedzialy karminowe usta
- Jaki Oliwier?... aaa...ten co się wczoraj z nim lizałaś?
- Jak na kujona jesteś bardzo pyskata- odpowiedziała Gośka
- A co ci przeszkadza, że jestem kujonką?!- odpyskowała Alex
- Gosia odchodzi- powiedziała robiąc nieokreślony ruch ręką
  Alex poczuła ulgę, że Gośka odeszła i ciężko usiadła na ławce. Zostały jeszcze trzy lekcje. W tym historia i angielski- jej ulubione przedmioty. Ale i tak miała dosyć dzisiejszego dnia przez Oliwiera i Gośkę, którzy jakby się na nią uwzieli. Poza tym nie lubiła udzielać innym korepetycji.
  Po lekcjach powoli zeszła do szatni. Jak zwykle sama. Powoli się ubrała i wyszła przed szkołę. Poczuła, że ktoś złapał ją za rękę. Odwróciła się i zobaczyła nie kogo innego jak Oliwiera.
- Czego chcesz?- spytała znudzona
- Jak mam przyjść, skoro nie wiem gdzie mieszkasz?
- Nie przychodź w ogóle-wyrwała rękę i odeszła
Oliwier stała jak wryty. Nie przypuszczał, że dziewczyna mogłaby mu odmówić.
- Na kogo tak czekasz?- zagadnął go dyrektor wychodzący z budynku
- W sumie to na nikogo, tylko Aleksandra nie chce dać mi swojego adresu.
- Trzymaj- podał mu lekko wymiętą karteczkę.
Już wiedział, że dzisiaj będzie pod jej domem.

                                                                 * * *

  Alex związała włosy i spięła grzywkę. Naciągnęła dres i zabrała się za lekcje. Zwykle zajmowało jej to niewiele czasu, więc resztę dnia poświęciła na czytanie książki. Była już bardzo wciągnięta w treść, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Odruchowo rozpuściła włosy i poszła otworzyć. W drzwiach zobaczyła Oliwiera. Dosłownie zamurowało ją.
- Co chcesz?- spytała- A zresztą... skąd masz mój adres?!
- Dyrektor mi dał. To pomożesz mi?
"Wredny jest ten mój wujek. Jak mógł mi to zrobić?!"
- No dobra. Wejdź i usiądź a ja zaraz przyjdę.
  Usiadł na kanapie, ale zauważył otwarte drzwi. Cicho podszedł i je otworzył. To był niby zwykły pokój nastolatki. Nie, zwykły on nie był. Nad biurkiem wisiała półka pełna pucharów i dyplomów. Podszedłi przeczytał napis.
"Za zajęcie I miejsca  w turnieju żeńskiej piłki nożnej"
"Nieźle"- pomyślał
Usłyszał skrzypnięcie drzwi i szybko pobiegł do salonu.
- No to z czym masz problem?- spytała
- Z biologią, historią i angielskim- odpowiedział niepewnie
- Boże, jaki z ciebie cienias.
- Uważaj, co mówisz.
-Dobrze. Wyciągaj zeszyt i zaczynamy.
  Po półgodzinie Aleź czuła się jakby przebiegła maraton. Godzinę później powiedziała mu, że źle się czuje, tylko po to, aby się go pozbyć.
- Może powtórzymy jeszcze jutro?
- Tak, tak.- odpowiedziała odruchowo
Myślała, że zaraz wyrzuci go z mieszkania. Na szczęście sam wyszedł.
"Co on sobie myśli, że może przyjść do mojego domu a ja mu zawsze pomogę?! Co ja siostra miłosierdzia jestem?! Zresztą... ciekawe co robił w moim pokoju? Podglądacz."
  Spojrzała na zegarek. Była dziewiętnasta. Właśnie powinien wrócić tata. Otworzyła lodówkę, wyjęła sałatę i marchewkę. Zrobiła jedną z prostszych sałatek, aby tata mógł zjeść coś świeżego. Sama zaś poszła się wykąpać i skończyć czytać to, co chamsko przerwał jej brunet. Po dwudziestej trzeciej poszła spać.

                                                                        * * *

  Alex specjalnie wcześnie wstała. Miala zamiar pojechać do wujka i porozmawiać na poważnie. Dziesięć minut po siódmej poszła na przystanek i pojechała na drugi koniec miasta.
  Zapukła do drzwi dużego mieszkania. Otworzył jej wujek ubrany w gustowny, bordowy szlafrok- zapewne z jakiegoś markowego sklepu.
- Alex?! Co tak wcześnie? Podwieźć cię do szkoły?- spytał zaspanym głosem
- To przy okazji, ale muszę z tobą o czymś porozmawiać.
- Dobrze, wejdź.
Poszła usiąść na wygodnej i za dużej jak na to pomieszczenie kanapie.
- Dlaczego dałeś adres Oliwierowi?- spytała
- Miałaś mu pomóc w podciągnięciu się w nauce- przypomniał jej
- Ale nie musiałeś dawać mu adresu! Mogliśmy uczyć się w bibliotece.
- Oj, nie dramatyzuj Alex.
- No dobra... A co się dzieje z tatą? Wiecznie go nie ma w domu.
- Mówił mi, że ma dużo roboty w pracy. Trzeba zwalniać pracowników...
- Mhm... masz może wodę?
- Weź sobie szklankę i nalej. Na stole leżą też kanapki, możesz wziąć jedną.

                                                                        * * *

  Wujek zaproponował, że ją podwiezie, więc nie zostało jej nic innego jak się zgodzić.
- Dzięki, wujek.
Wysiadła z samochodu i poszła prosto do szkoły. Przeszła obok boiska, na którym chłopcy grali w nogę.
"Och, jakby tak pograć teraz w nogę... ale muszę wytrzymać jeszcze te pare godzin."- pomyślała i weszła do szkoły. Nie wiedziała, że w tym czasie stała się tematem rozmowy chłopaków.
- Ej stary, co to Olka przyjechała z dyrkiem do szkoły?- spytał Oliwier
- Nieźle... co to jakiś pedofil, czy co?
- Nie wiem stary. Lepiej grajmy dalej.

                                                                       * * *

Dzisiaj lekcje dla Alex ciągnęły się niemiłosiernie. I do tego cały czas myślała o tacie. Właśnie siedziała na nudnym polskim, gdy poczuła, że przyszedł do niej esemes. Spokojnie wyjęła telefon i przeczytała.
"Cześć kochanie, przyjeżdżam na weekend. Kocham. Mamusia."
" O litości! Jeszcze ona! Oczywiście musi przyjechać! Nagle stęskniła się za ukochaną rodzinką, której nie widziała pół roku. Na święta nie przyjechała, ale oczywiście teraz musi! Mam jej dość! I pewnie znowu przywiezie mi jakąś kwiecistą sukieneczkę, której nie da się nosić, bo jest za obcisła. No i oczywiście będzie gadać jak to jestem złym dzieckiem i tylko sobie życie marnuje piłką nożną. Okropność!"
 Nastrój jej się jeszcze bardziej pogorszył. Ciężkim krokiem przeszła przez korytarz.
- Cześć Oluś! Pouczymy się dzisiaj razem?- zaczepił ją Oliwier z szelmowsmik uśmiechem
- Nie mów tak do mnie!- powiedziała wściekła- Nie mam dziś dla ciebie czasu. Jestem zajęta.- warknęła
- Kim jest ten szczęściarz?- spytał z ironią
- Na pewno nie ty. Odwal się i daj mi święty spokój!
  Odeszła energicznym krokiem już bardzo wściekła a dzień jeszcze się nie skończył. Jedynym pozytywnym akcentem tego dnia miał byc trening. Odeszła, ale poczuła, że ktoś łapie ją za rękę.
- Oluś, poczekaj. Chcę pogadać.
- Po pierwsze puść moją rękę, podrugie mam na imię Alex a po trzecie- odwal się!
- Mmm... lubię takie niedostępne.
- Spadaj lamusie.
Poczuła, że dociska ją do ściany i mówi ściszonym głosem.
- Uważaj na słowa, Oluś- spojrzał jej głęboko w oczy i odszedł
- Alex, nie Oluś!- krzyknęła za nim, a słowa zawisły w powietrzu.

                                                                         * * *

  Po powrocie do domu właśnie szykowała się na trening. Postanowiła wziąć porządny prysznic. Wzięła dres i weszła do wanny. Wyszła po 15 minutach i uświadomiła sobie, że musi wyjść. Zarzuciła kurtkę i wybieła. Weszła na halę punktualnie o piętnastej. Zaczęły od podań, potem kopały karne i wolne aż w końcu podzieliły się i zaczęły grać.
  Kiedy skończyły trening szła do szatni i minęła się z Oliwierem. Nie poznał jej. I dobrze.

                                                                         * * *

Oliwier właśnie szedł na trening, który przed chwilą skończyły dziewczyny. Kilka razy już na nim był i nie zobaczył nikogo ciekawego. Jednak teraz mijał dość ładną dziewczynę, której nie znał.
- Cześć, jestem Oliwier, a ty?
 Dziewczyna nie odpowiedziała i uciekła do szatni. Nie dziwiło to jego. Większość dziewczyn uciekało na jego widok.
"Niezła laska. Tylko jak ja mogłem jej wcześniej nie zauważyć. Musiałem byc chyba ślepy. Na następnym treningu będzie moja"
Źle pomysłał, bo Alex nie jest tak jak inne dziewczyny i nie potrzebuje żadnego faceta.

                                                                        * * *

 Otworzyła drzwi i zobaczyła tatę. Podbiegła do niego i przytuliła się. Ostatnio tak rzadko się widywali. Zjedli razem kolację a dokładniej hawajską pizzę, którą zamówił w pizzerii. Siedzieli tak dłuższą chwilę aż odezwała się Alex.
-  Wiesz, że mama przyjeżdża w weekend?
- Wiem, pisała do mnie- odpowiedział- Trzeba będzie ogarnąć...
Przerwał mu dzwonek do drzwi. Alex poszła je otworzyć. Zobaczyła Oliwiera i od razu je zamknęła. Nie miała zamiaru mu pomagać. Mogła wyjść przy tym na jędzę, ale w żadnym wypadku go nie będzie uczyc.
- Kto to był?- spytał ją tato, gdy usiadła przy stole
- A nikt ważny.
Usłyszała dźwięk sygnalizujący przyjście esemesa.
"Potrzebuję pomocy z bioli"
"Skąd masz mój numer?!"
"Dyrektor mi dał"
W duchu zaczęła wyklinać swojego wujka. Podeszła do drzwi i otworzyła je. Oczywiście stał w nich cały czas Oliwier.
- Wejdź- rzuciła z niechęcią
- Dzięki- uśmiechnął się, po czym zauważył ojca Alex- Dzień dobry... yyy... panie dyrektorze?
- Haha- zaśmiał się- chyba pomyliłeś mnie z moim bratem.
- Nasz dyrcio jest wujkiem Oli?!
- Nie podniecaj się tak- zgasiła go- Zacznijmy w końcu tą naukę.
Weszli do zielonego gościnnego pokoju. Alex specjalnie nie poprowadziła go do swojego, bo nie chciała, żeby zobaczył jej puchary i dyplomy za przeróżne zawody. Poszło jej nawet szybko i to ją ucieszyło, bo w końcu mogła się go pozbyć. Miała nadzieję, że przez tydzień będzie mieć spokój. Wkurzał ją tylko fakt, że ma jej numer telefonu.
Poszła do swojego pokoju i zaczęła czytać książkę. Po 10 minutach zasnęła.